wtorek, 11 lutego 2014

Dwunastka.

Nogi same poniosły ich do opustoszałego parku. Amanda ręką zgarnęła śnieg z ławki i usiadła, podciągając kolana pod brodę. Andreas poszedł w jej ślady, ignorując nieprzychylne spojrzenie starszej pani, spacerującej z pieskiem.
Obserwował za to swoją towarzyszkę, która pogrążyła się w świecie własnych myśli. Nie wiedział jak to jest, kiedy świat wali się człowiekowi na głowę, jak to jest doznać zawodu ze strony najbliższej osoby. To nie był jego świat, to nie było jego życie.
Czuł jednak, że ona go potrzebuje. Potrzebuje kogoś, kogo zna i kto nie jest Karlem. Był idealnym kandydatem i zamierzał być obok mimo swojej bezsilności.
Z reguły nie lubił ciszy, ale ta panująca teraz między nimi była mu bardzo na rękę. Był gotowy jej wysłuchać, gdyby tego potrzebowała, ale nie miał pojęcia jak miałby na jej słowa zareagować. Nie zamierzał jej wmawiać, że wszystko się ułoży i będzie dobrze. Skąd, do cholery, miał wiedzieć jak będzie?
- Co masz w tej reklamówce? - spytała go nagle.
- Co? Aaa, szampana.
Wyciągnęła rękę, więc otworzył go i podał jej butelkę. Pociągnęła spory łyk, krzywiąc się przy tym.
- Sądziłam, że wszystko, co złe już za mną. Życie jest jednak zaskakujące. - zaśmiała się gorzko. - Znowu się wybiera do mamusi, wiesz? I to raczej na dłużej, bo mu mamusia powiedziała, że tam będzie mógł sobie codziennie spokojnie trenować aż forma wróci.
Pokręciła głową, jakby nie mogła tego zrozumieć, a tym bardziej się z tym pogodzić. Gdyby miała teraz scharakteryzować teraz swoje uczucia nie znalazłaby odpowiednich słów.
Jak można opisać doszczętnie spustoszone serce?
Jak wyrazić ból tak silny, że nie czuje się już nic?
Jak skleić popiół w coś czym był dawniej?
Nie wiedziała. Patrzyła przed siebie niewidzącymi oczami. Nie dostrzegała piękna ośnieżonych drzew w świetle latarni ani obłoczków pary wydobywających się z ust wytrwałych biegaczy. Nawet obecność Wellingera wyczuwała czysto intuicyjnie. Tak naprawdę ten świat teraz dla niej nie istniał.
Przeszłość nie była miłym wspomnieniem.
Przyszłość nie rysowała się zbyt obiecująco.
Koniec musiała zmienić w początek, a cierpienie w siłę.
Nie pierwszy raz, ale może już ostatni? W końcu ile razy można się sparzyć?
Z reguły po pierwszym oparzeniu ludzie unikają nawet zapałek, a ona wchodziła między płomienie.
Wychodziła z nich coraz bardziej zniszczona...
Może była jak feniks, który ulega samospaleniu, by odrodzić się z popiołów?
Tylko że popiół mógł rozwiać wiatr i byłaby nie kompletna.
Tak się teraz czuła, jak gdyby jej spopielałe serce nie było w stanie złożyć się w całość.
Jakby straciła tą cząstkę serca odpowiedzialną za uczucia. Za miłość.
Czemu miała kochać skoro jej miłości nikt nie chciał ani nie odwzajemniał?
Chociaż... jest wiele rodzajów miłości. Wystarczy odszukać ten właściwy dla siebie.
Pociągnęła kolejny łyk szampana i zaśmiała się histerycznie. To przecież takie łatwe, czym ona się przejmuje? Straciła wszystko, więc więcej już nie będzie cierpieć.

Gdy mróz zaczął być coraz bardziej odczuwalny, Wellinger wstał i pociągnął Amandę za sobą. Objął ją mocno ramieniem, przestraszony jej zsiniałymi ustami. Wątpił, by upiła się szampanem, jednak musiał ją niemal ciągnąć, była całkowicie bierna i zupełnie nieświadoma swojego ciała.
Martwił się, po raz pierwszy w życiu martwił się o kogoś. Nie miał pojęcia jak długo ten stan dziewczyny się utrzyma, a pojutrze musiał wyjechać do Willingen. W razie potrzeby będzie musiał zrezygnować z tych zawodów, nie zostawi jej przecież samej.
Monachium nocą było zupełnie innym miastem, a dla kogoś, kto ma problemy z orientacją w terenie, zaczynało stanowić prawdziwe wyzwanie. Półprzytomna Amanda uwieszona na jego ramieniu w żaden sposób nie mogła mu pomóc, więc przez dłuższy czas chodzili tam i z powrotem, a jego wściekłość wzrastała w zastraszającym tempie. Jak na złość w zasięgu wzroku nie było żadnego postoju taksówek ani ludzi, którzy nie wyglądaliby na seryjnych morderców czy gwałcicieli.
W odruchu ogarniającej go rozpaczy, odsunął od siebie dziewczynę i delikatnie, a jednocześnie stanowczo, potrząsnął nią. Popatrzyła na niego z lekką kpiną, po czym ruszyła przed siebie. Podążył za nią, a ona skręciła po prostu w prawo, zamiast w lewo jak on kilkukrotnie i znaleźli się przed sklepem, w którym kilka godzin temu kupował szampana.
Spojrzał na nią zawstydzony, jednak ona posłała mu słaby uśmiech i ponownie wsunęła się pod jego ramię.
Gdy tylko znaleźli się w mieszkaniu, pognała do pokoju, który dzieliła z Karlem. Niepewnie poszedł za nią i zobaczył jak wpatruje się w połowie pustą szafę.
Dopiero wtedy zrozumiał, że ona mimo wszystko liczyła na happy end tej historii. Może nie liczyła, po prostu chciała uwierzyć, że on tu będzie, przeprosi i spróbują razem poukładać świat.
Świat był jeszcze do uratowania, ale ich miłość pochłonęły płomienie.
Ich miłość spłonęła, a popiół rozwiał wiatr.
A gdy Amanda odwróciła się w jego stronę, spostrzegł, że część tego popiołu wiatr dmuchnął prosto w jej oczy, które próbowały się oczyścić łzami.
Wiedział, że oczy wygrają tę walkę, jej arktyczne tęczówki będą dla ognia bezlitosne.
Jednak przed nią była o wiele trudniejsza walka. Walka, która nie będzie namacalnie widoczna.
- Wygrasz. - powiedział po prostu, wiedząc, że ona to zrozumie, a potem sięgnął po jej dłoń i splótł jej palce ze swoimi.
Spojrzała na ich złączone ręce, nie mając wątpliwości jaki niosą przekaz.
Nie jesteś sama i już nigdy nie będziesz.
Ogień mógł budować.
Ogień mógł zniszczyć miłość, ale przyjaźń była silniejsza.
Dwie splecione dłonie stały się dla niej symbolem tego nowego świata.
Świata, który będzie opierał się na Andreasie, dopóki nie będzie gotowa puścić jego ręki.

12 komentarzy:

  1. Ostatnio rozpisałam się jak nigdy, aż blogger zaprotestował, i skupiłam się na analizie, a tym razem …
    Nie wiem. W ogóle nie wiem co powiedzieć, ja zdębiałam z wrażenia, kompletnie.
    Jejciu, mała, czuję się taka malutka. Taka tyci tyci. Ja nie wiem jak Ty to robisz, ale po prostu mnie poraziło i brak mi słów.
    To było po prostu cudowne. To jak siedzieli razem w parku, a on nie musiał właściwie nic mówić, bo sama jego obecność wystarczała. To jak się zgubił, a Amanda z tą lekką kpiną skręciła w prawo i już byli na miejscu. To jak powiedział jej, że ona wygra, nie dodając nic więcej, a ona zrozumiała i bez tego.
    Ja gadam bez sensu, ale rzecz w tym, że oni razem, to co ich łączy, jest absolutnie doskonałe, wiesz? Niesamowite jest to tym bardziej, że przecież oni się aż tak długo nie znają, a jednak jest między nimi więź, która wytworzyła się trochę na boku, wtedy gdy zaczęło brakować Karla. I dobrze, bo teraz Karla zabrakło już na zawsze i został tylko Andi.
    Ale Andi sobie poradzi i Ama też. On ją będzie podtrzymywał na duchu i pomagał jej samą swoją obecnością, ona nauczy go w końcu ogarniać Monachium.
    Szkoda Karla, wiesz? Ja go nie chcę oceniać, dla mnie zawsze pozostanie Aniołkiem. Nawet mimo tego że tak bardzo zawiódł na koniec, nawet mimo tego, że zwyczajnie nie rozumiem jego postępowania, to jednak go nie oceniam. A wręcz jestem mu wdzięczna. W końcu to on wyciągnął do Amy rękę kiedyś tam, gdy tego potrzebowała. To on podarował jej drugie życie. Więc jego wkład w to wszystko co ona teraz ma jest nieoceniony.
    Zaczynam się jak zwykle gubić w tym co piszę, ale to jest w sumie normalne. Nie chciałam aż tak iść w analizę, a jednak to samo ze mnie wypłynęło.
    Miałam Ci po prostu powiedzieć, że to najgenialniejszy rozdział tego opowiadania i jeden z najgenialniejszych jakie kiedykolwiek czytałam. Właściwie to bezpośrednio po przeczytaniu nie zamierzałam nic mówić, ale epos to epos, niezdarność, chaotyczność i ogólną beznadzieję obecnego zrozum proszę i wybacz, ale no cóż, Twoja wina, nie mówiłaś mi, że posunęłaś się jeszcze dalej w swoim geniuszu.
    Przypomniało mi się teraz jak kiedyś mi powiedziałaś,że nie umiesz pisać opisów.
    Ten rozdział i nie tylko, ale ten przede wszystkim udowadnia, że to pieprzone kłamstwo i nawet mi się nie waż tego powtarzać, bo dostaniesz w dupę i tyle będzie.
    Te opisy są fenomenalne, i po prostu chylę czoła, no.
    Jesteś wielka, mała.
    Czekam na …. epilog? Teraz już będzie epilog? Jejciu, będę płakać, jak nic.
    Kocham Cię, słonko <333

    OdpowiedzUsuń
  2. O jejciu trafiłam tutaj przypadkowo? tak przypadkowo i tego nigdy nie będę żałować, szkoda że tak późno, no cóż takie życie. Zaczynając od tego że Karl jest syneczkiem mamusi i chyba miał taki być, tak ? Poprzez Amandę która jakby nie mogła odnaleźć się w normalnym życiu, aż po przez Wellingera który w tym opowiadaniu jest bardzo miły, sympatycznym i bardzo pomocnym chłopakiem. Czyli co Amanda już nie jest z Karlem tym chłopczykiem który słucha swojej mamusi lecz jest bardzo słodki, a jest z Andim który jest słodko zakochany? w niej czy może zostanie sama w życiu. Matko Karla wiesz coś ty zrobiła rozłączyłaś tak zajebistą parę.
    Pozdrawiam i Całuje...
    Serdecznie zapraszam
    na-zawsze-macieju.blogspot.com
    wellinger-andreas.blogspot.com
    Werooo..

    OdpowiedzUsuń
  3. Skarbie jedyny:*
    Nieciekawa lektura, ja Ci dam...
    Było piękne i sama nie umiem powiedzieć dlaczego, ale łzy same mi
    się pocisnęły na twarz, musisz
    wiedzieć.
    Ten rozdział dał nam bardzo wyraźnie odczuć jak delikatną, jak wrażliwą dziewczyną jest nasza Ama. Jak łatwo jest ją zranić, ale też jak łatwo zmienia zdanie. Myślę, że jej zachowania nie można zwalić tylko na działania wellisiowego szampana.
    Wróciła do domu jakby przekonana, że Karl tam jest, że już nie odejdzie. Pokłócili się jak zawsze i jak zawsze pogodzą.
    Tak pewny miał być jej maleńki, strachliwy, kochany światek.
    Ale Karl znowu zawodzi... Początkowy Aniołek, ten w ogóle ogólnie Aniołek...
    Zawodzi, zabiera swoje rzeczy i tak zwyczajnie się wyprowadza, bez pożegnania.
    I teraz winić go czy nie winić?
    Może po prostu zrozumiał, że oni się nie dotrą. Mogą walczyć, mogą spróbować, ale jednak nie...
    Takie życie.
    Ogień pali wszystko co spotkał na drodze... Dobrze napisałaś, idealnie.

    Ale została ta przecudowna, przegenialna metafora.
    Dwie ręce splecione na znak nowego świata...
    Nie puści Andiego, aż nie nauczy się żyć sama...
    Tylko właśnie... Co będzie jak już to zrobi?
    Czy ta dwójka dotrze się na innym polu, czy też może ich jedyna przyjaźń jest za droga by zamienić ją w uczucie bardziej niebezpieczne, łatwiejsze do złamania- miłość...
    Nie wiem co lepsze.
    I myślę po prostu, że ty jesteś mądrzejsza niż ja i zadecydujesz najlepiej<3
    Bardzo Cię kocham, pamiętaj:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cholera jasna.. Czuje się paskudnie, chce by mnie ktoś dobił a tu co? No kurwa, wybacz za wyrażenie, no ale co ten cholerny Karl odpierdala???
    Geiger niech ja cie tylko spotkam, a twarzyczkę tak ci obiję, że rodzona matka cię nie pozna (najpierw wykorzystam cię seksualnie, ale ciiiii, bo Michi nie śpi..)
    I wiesz co, teraz jak ty spróbujesz mnie nazwać geniuszem, to ci przywale. Nie jestem godna i tyle..
    To jest po prostu cudowne. Tak wspaniale przedstawiłaś cierpienie Amandy, no i cholera, ona cały czas wierzyła, że on tam będzie.. rycze (tak, to przez te chormony..)
    No i kurde, ten fragment o tym feniksie, popiole i wgle. Mistrzostwo. I ty śmiesz wątpić w swój talent?! Kurde, spróbuj jeszcze kiedyś mi słodzić, a ci urządzę taką pogadankę, że mnie popamiętasz..
    Dobra, kończe wypisywać te głupoty, idę umierać w spokoju..
    Ty wiesz, że cię kocham, jesteś moim kochanym geniuszem i chociaż strzelam fochy, to i tak cię kocham.
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooo, how sweet *o* ♥
    I znowu w nocy będzie mi się śnił Andreas c: ♥
    No to tak, po kolei:
    Geiger dostanie w........ twarz
    A Andreasik dostanie całusa :* ♥
    Sorry, Karl, św. Mikołaj ci w tym roku nie przyniesie prezentu ;)
    Fragment o feniksie był taki... wow. Nie umiem dobrze pisać, cholibka ;/ Nie opiszę tego tak, jakbym chciała, ale mam nadzieję, że zrozumiesz, jeśli napiszę WOW.
    I się przycięłam, bo nie wiem jak i co napisać :(
    Bo... no niby wiem co napisać, ale wyszłoby ze 3 komentarze xd
    Hahaha dobra, przejdę do rzeczy :D
    Masz taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaki ogromny talent, zazdroszczę ♥ Chciałabym tak pisać :C
    Życzę Ci duuuużo weny skarbie ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, jak pięknie!
    Te fragmenty o ogniu, feniksie i popiele są cudowne! Takie metaforyczne i pełne prawdy.
    I mam pustkę. No bo przecież Karl od początku był Aniołkiem. I rzeczywiście źle postąpił. Na początku dał jej nowe życie, dom, siebie, a teraz ucieka i tak ją rani. Jak on tak może?
    Widać, że Amanda jest silna, ale też bardzo wrażliwa. Nie wiele jest takich osób, które potrafiłyby się podnieść po raz kolejny. A ona da radę.
    No i Andi... On zostaje na sam koniec, ale tak naprawdę jest na samym początku. Bo to, co on robi jest niebywałe. I nie da się tego opisać.
    Ten fragment o siedzeniu na ławce z szampanem w dłoni, potem brak orientacji Welliego, a na koniec ten fragment o ich dłoniach... Po prostu chylę czoła dla takiego geniuszu.
    Ale co będzie dalej, właśnie wtedy kiedy ona puści jego dłoń? Ja się spodziewam, że już nie będzie tak jak z Karlem, że złączy ich toksyczne uczucie i ona go nie opuści. Nie, ja myślę, że ona w końcu sama będzie decydować o swoim życiu. I jestem pewna, że w jej życiu zostanie Wellinger. Nie wiem jako kto. Może przyjaciel, może chłopak, a może odetnie się od niego i zacznie żyć bez przeszłości. Nie wiem. Wiem jedno, że co nie napiszesz będzie świetne. I zostawiam to w twoich rękach.

    OdpowiedzUsuń
  7. Co za kretyn z tego Karla.... jak mógł w ogóle tak pomyśleć nie mówiąc już o mówieniu tego na głos... prosto w jej oczy.. ma chłopak tupet.
    Reakcja dziewczyny chyba najlepsza z możliwych.
    Dobrze, że jest Andi. Uh. Prawdziwy facet. prawdziwy przyjaciel ( na razie). Ta ich więź jest niesamowita. A Karl? Spierdolił to na własne życzenie... nie dorasta Andiemu do pięt.
    dobrze, że jest i mam nadzieję, że bedzie zawsze.
    Jestem ciekawa jaki będzie kolejny krok.. Jej. Jego. Ich.
    Czekam niecierpliwie i przepraszam za nieobecność - stąd ten koment dwa w jednym ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pięknie to zostało napisane .
    Przeczytałam na jednym wdechu !:D
    Powiadamiaj mnie o następnym , proszę .
    Zapraszam ,
    http://difficult-love-austria.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. aaa ja nie wiem, co napisać. Ten rozdział miał coś w sobie takiego.. Nie umiem tego określić, ale "to coś" tak szczególnie wbiło mi się do serduszka.
    Jej, jak dobrze, ze jest Andreas, ktoś, kto nie pozwoli, by Amanda znowu się rozsypała. Już tyle złego ją w życiu spotkało. Kolejny dowód na to, że karma nie istnieje.
    Nadal nie rozumiem Karla. Kocha ją, do cholery, bo to niemozliwe, by przestał ją kochać. Tylko dlaczego, w takim razie, ten cholernie idealny Karl aka książe z bajki tak się zachowuje? Ogar, chłopie!
    Kocham to opowiadanie, a komentarz taki nie ogarnięty :D
    ;**

    OdpowiedzUsuń
  10. Promyczku mój.
    Nareszcie jestem w stanie wszystko skomentować.
    I wiesz, źe już dawno powinnam Ci spuścić wielkie lanie? Bo Ty wciąż gadasz, że pisanie Ci nie wychodzi. Ale się mylisz.
    Bo Ci wychodzi i to tak pięknie, że chcę czytac to wszystko bez przerwy.

    I już nie musze powtarzać, że Wellinger tu jest absolunie idealny i ja chcę takiego faceta koło siebie.
    Ale na Karlu to ja się muszę teraz wyżyć.
    No bo co to jest za menda?
    Wielce się obrazić, zostawić biedną Amcię i wyjechać do tej cholernej mamusi.
    Wstyd mi za niego.
    Ech.

    Jestes geniuszem, Ty wiesz.
    Kocham Cię <333

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejku , normalnie się wzruszyłam , jak to czytałam . Masz taki niezwykły sposób pisania , przeczytałam to wszystko jednym tchem :3
    Liczyłam na to , że Karl może zmieni swoje podejście , ale teraz wydaje mi się , że z nimi będzie że coraz gorzej .
    Jak dobrze , że Amanda ma przy sobie Wellingera , bo w przeciwnym wypadku , nie wiem , czy dałaby sobie radę z całą tą sytuacją :c
    Czekam na następny < 3
    Buziaki ; *

    OdpowiedzUsuń
  12. wybacz, jeśli coś pominę albo pomylę, po prostu mam jeszcze mokre oczy od oglądania dekoracji medalowej, w końcu często jednego dnia nie zwykliśmy ogladać dwóch mistrzów olimpijskich ;)
    Ja czasami myślę, że ten Wellinger to robi o wiele więcej samą swoją obecnością przy Amandzie, niż Karl zrobiłby swoimi czynami. Andreas jest jej przewodnikiem po świecie. I jeśli zależałoby to ode mnie, to ja bym ich zseparowała (jest takie słowo?) na zawsze <3
    I nawet jeśli Karl próbowałby w jakiś sposób naprawiać ich relacje - to zdaje mi się to praktycznie niemożliwe...

    OdpowiedzUsuń