wtorek, 4 lutego 2014

Jedenastka.

Karl wrócił z Sapporo z odrobinę większym optymizmem i nadzieją, że końcówka sezonu może być równie dobra jak jego początek. Z uśmiechem na ustach wsiadł do taksówki, by dotrzeć z lotniska do domu. Planował, że prześpi się przed powrotem Amandy, jednak gdy wyszedł spod prysznica zadzwonił telefon. Przez chwilę miar zamiar nie odbierać, ale po zerknięciu na wyświetlacz zmienił zdanie.
Nie był świadomy jak wiele po tym telefonie się zmnieni.
Bo ten telefon mógł stać się iskrą i przyczyną pożaru, którego nic nie będzie w stanie ugasić.

Amanda wpadła do domu zmarznięta i skierowała się do kuchni, by nastawić wodę na herbatę. Dopiero wtedy zaczęła powoli zdejmować szalik i kurtkę, uśmiechając się przy tym, bo kurtka Karla wisiała już w szafie. Już miała go zawołać, ale on pojawił się właśnie w przedpokoju i przytulił ją, zakładając jej włosy za ucho.
- Tęskniłam. - mruknęła w jego bluzę.
- Ja też. - pocałował ją w czoło i przygarnął jeszcze mocniej do siebie.
Rozłąka była od samego początku na stałe wpisana w ich związek, ale z upływem czasu wcale nie znosili jej lepiej. Było wręcz odwrotnie, każdy wyjazd Karla stawał się kolejnym bolesnym okresem w życiu obojga, im dłużej byli razem, tym trudniej było im budzić się rano samotnie.
Jeden z tych idealnych momentów, kiedy mogli się sobą nacieszyć, zepsuł przeciągły gwizd czajnika. Amanda niechętnie odsunęła się od Karla i zalała sobie herbatę, po czym ze zdziwieniem stwierdziła, że Karl nie przyszedł za nią do kuchni. Znalazła go opartego o ścianę w przedpokoju z wyrazem dziwnego zamyślenia na twarzy.
Znała to aż za dobrze. Doskonale wiedziała jakie słowa wypłyną za chwilę z ust Karla, jednak nie przewidziała kierunku w jakim potoczy się ta rozmowa.
Czasem jest tak, że iskra po prostu sama zgaśnie, ale zdarza się też, że wiatr roznieci z niej płomień.
A płomień przekszatałci się w niszczycielski żywioł, który nie oszczędzi niczego, co stanie mu na drodze.

Andreas wracał do domu w doskonałym nastroju, gdyż tego dnia zaliczył na czwórkę kolejny bezsensowny egzamin. W swojej euforii podświadomie odnajdywał odpowiednią drogę i wychodziło mu to nawet lepiej niż wtedy, gdy na tym się skupiał. Może jednak z jego orientacją w terenie nie było aż tak bardzo źle. Stał już przed klatką, ale po namyśle postanowił skoczyć jeszcze do sklepu.
W końcu wszedł do bloku z butelką szampana, który był przeceniony po Sylwestrze i sprężystym krokiem wspinał się na czwarte piętro. Zamaszystym gestem otworzył drzwi i jego oczom ukazali się Karl i Amanda. Już miał rzucił jedną z tych swoich uwag, którymi doprowadzał ich do śmiechu, jednak dostrzegł, że oni wcale nie zauważyli jego przyjścia.

- Ja chyba zaczynam rozumieć jaki Ty masz problem z moją matką. - mówił właśnie Karl. - Ty po prostu nie potrafisz zrozumieć jak to jest, kiedy matka kocha swoje dziecko i się o nie troszczy. Zazdrościsz mi relacji z matką, bo Twoja Cię porzuciła.
Amanda osłupiała, słysząc te słowa. Przed dłuższą chwilę miała wrażenie, że ktoś uderzył ją czymś ciężkim w głowę. Jednak w końcu myśli powróciły do niej z ogromnym natężeniem. Wiele z nich cisnęło jej się na usta. Chciała mu powiedzieć, że nic nie wie o jej matce, że nie ma prawa jej oceniać, jednak furia przejęła panowanie nad jej głosem.
- Pierdol się, Geiger. - wyartykułowała te słowa bardzo dobitnie i powoli, po czym splunęła prosto pod nogi Karla.
Przecisnęła się obok Andreasa, który odprowadził ją wzrokiem, po czym skierował go na kolegę. Wtedy stało się dla niego jasne, że on w żaden sposób nie zareaguje, więc chwycił kurtkę dziewczyny i poszedł za nią.
I choć wszystko spłonęło już doszczętnie, to tliła się jeszcze odrobina nadziei.
Nadziei, że po odpowiednich zabiegach na tych zgliszczach uda się jeszcze kiedyś coś zbudować.


Szła przed siebie, bez celu, nie odczuwając nawet zimna, choć miała na sobie tylko sweter. W jej głowie panował totalny chaos i nie miała siły teraz porządkować tej gmatwaniny myśli. Wiedziała jednak, że i tak przed tym nie ucieknie.
Wiedziała, że między nią a Karlem już nigdy się nie ułoży. Wybaczała mu wiele, ale tego nie była w stanie. Bo był w pełni świadomy jak bardzo ją tym zrani. To była nigdy niezagojona rana, najboleśniejszy aspekt jej życia i nie miał prawa poruszać tego tematu w tym momencie i w taki sposób.
Nawet jeżeli coś teraz mówiło jej, że mógł mieć trochę racji.
- Ama, zaczekaj. - Andreas narzucił jej kurtkę na ramiona i zaczął iść obok niej.
Nie przeszkadzał jej, po prostu był, jakby na wszelki wypadek. Świadomość, że ktoś się o nią martwi, była na swój sposób krzepiąca, choć powodów do obaw nie było. Nie zamierzała robić żadnych głupot, nie zamierzała odbierać sobie życia.
Zbyt wiele już przeżyła, by załamać się dopiero teraz. Zawsze walczyła i wiedziała, że nigdy nie przestanie.
Znowu boleśnie się na kimś zawiodła... A może to w niej leżała wina? Może to z nią było coś nie tak skoro traciła bliską osobę po raz kolejny?
- Chyba we mnie tkwi problem. - nieświadomie wypowiedziała te słowa na głos.
- Nie obwiniaj się, to nie ma sensu. Może po prostu trafiałaś na nieodpowiednich ludzi? - to był właśnie cały Wellinger.
Dwoma zdaniami potrafił skierować jej myślenie na zupełnie inne tory.
Rozdrapywanie tego nie miało sensu.
Może to ona nie umiała przyjmować miłości, którą jej ofiarowywano.
Może nie trafiła jeszcze na człowieka, który rozumiałby miłość tak samo jak ona.
Może to ona nie wiedziała czym jest miłość.
A może miłości nie ma?


***

Mówcie co chcecie, mnie się podoba. ;p

13 komentarzy:

  1. Alleluja, wreszcie jej się podoba! Najwyższy czas, kurczę ^^
    No dobra, zawsze najtrudniej jest zacząć, a potem to już chyba jakoś pójdzie.
    Ale wiesz, że mi te eposy nie idą najlepiej, także nie spodziewajmy się cudów.
    Paluszki mnie świerzbią, żeby przejść już do tej mojej małej sugestii, ale to w końcu dotyczy zakończenia, także po kolei.
    Przeczytałam właśnie ten rozdział po raz już któryś i wciąż tak samo na mnie działa, wiesz? Poczynając od Karla, który odebrał telefon od swojej mamci … i właściwie nie umiem rozgryźć, cóż takiego mogło się wtedy wydarzyć, że nagle wszystko tak się posypało. Nie wiem, pewnie powinnam Cię zapytać i tak,zrobię to, bo wiesz, ze ja zawsze muszę wszystko wiedzieć.
    Tak więc coś się stało niedobrego i Karl zaczął tą cholerną rozmowę, do której musiało dojść, oczywiście, bo od tego zaczęło się to opowiadanie. I kurczę, jak Ama powiedziała mu, żeby się pierdolił, to aż się uśmiechnęłam … dziwna jestem.
    Mimo wszystko jak dla mnie między nimi zbyt złego było i zawsze będzie, a odnosząc się do całego tytułu opowiadania, to sądzę, że po prostu ich miłość ich spaliła. Może za dużo miłości też szkodzi? Może ich uczucia były zbyt silne, zwłaszcza ze strony Amandy, która stała się całkowicie zależna od Karla i dla niej to na nim kończył się cały świat.
    A patrz, pojawia się taki Welliś i otwiera oczy. I jeszcze to chłopina nieświadomie robi. Normalnie Anioł.
    Bo tak w ogóle jestem taka zsolidaryzowana z nim, jeśli chodzi o orientację w terenie, ale mój dzielny chłopiec robi postępy i to się ceni :D
    I znowu stanął na wysokości zadania, znowu po prostu był obok Amy, wtedy gdy Karla zabrakło. Tak w ogóle to ja już nie wiem jak oceniać tego Karla, zaczynam się nawet zastanawiać czy on ją w ogóle kocha, bo ja nie ogarniam jego zachowania, za cholerę. I gdzie się podział ten Aniołek z początkowych rozdziałów? Najwyraźniej już wtedy siedział wilk w owcy.
    I zanim już przejdę do tej sugestii, bo ona pewnie zajmie trochę miejsca, to Ci jeszcze powiem, moja maleńka, że te Twoje metafory o ogniu są urzekające, a ta końcówka to już w ogóle miażdży system. Jesteś najlepsiejsza po prostu i muszę Cię w końcu do tego przekonać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mówiłam, że przegięłam - przekroczyłam dozwolą ilość 4096 znaków ;p
    Także druga część, tutaj:
    No a teraz sugestia.
    No bo zastanawiałaś się nad trzema opcjami zakończenia. Albo jeden albo drugi albo żaden. O tej czwartej zapominam i Ty też zapominasz, jasne?
    I tak, przez cały ten czas dzielnie trzymałam kciuki za Pieszczoszka, no bo … to Pieszczoszek,nie? Ale po przeczytaniu tego rozdziału i po przeczytaniu go drugi, trzeci i kolejny trochę złamała się we mnie ta potrzeba happy endu z Pieszczoszkiem w roli głównej, odsunęłam na bok własne szczęście i wiesz co Ci powiem?
    Karl dla mnie już nie istnieje i widać, że dla Amy też nie. Ona go kocha, cały czas, ale tym razem miarka się przebrała, tym razem przestała zasłaniać sobie oczy i zaczęła dostrzegać rysy na swoim idealnym facecie. I tutaj nasuwa się oczywista myśl: może by tak poszukać kogoś innego? Tylko, że wiesz, mam wrażenie, że Amanda po prostu nie jest taką osobą. Taką, która nagle po jednym zawodzie miłosnym byłaby w stanie zaangażować się w kolejny związek i kolejną miłość. Może Welli wydaje się być dobrym kandydatem, ale ja tego po prostu nie widzę, nie na dzień dzisiejszy, nie po tym rozdziale. Bo relacje między nimi ...to jest przyjaźń, prawda? Także z jego strony, bo jakoś nie zauważyłam, żeby on coś więcej do niej czuł ponadto. I ja te relacje uwielbiam, uwielbiam jak są przyjaciółmi, i jak się po przyjacielsku przytulają, oglądają w Święta Kevina, piją piwo i idą na łyżwy. Może tak powinno zostać. Na razie. No bo nawet koniec opowiadania nie oznacza zakończenia losów bohaterów, prawda? Oni mogą sobie dalej gdzieś tam żyć i może kiedyś, po paru latach, gdy i Ama i Welli dojrzeją, a ona wyleczy rany, może wtedy będzie gotowa. Może wtedy oboje będą gotowi.
    No dobra, ale prawdopodobnie nie powiedziałam nic nowego, domyślam się, ze sama to wszystko wiesz i pewnie też nad tym myślałaś. Tak tylko, bo ja lubię dużo gadać, no i chciałam, zebyś wiedziała jakie jest w kwestii zakończenia moje zdanie, którego oczywiście, słońce, nie musisz brać pod uwagę.
    I to jest chyba pierwszy epos, w którym napisałam aż tak wiele o treści i zrobiłam analizę … i patrz, chyba ani razu nie odbiegłam od tematu, co?
    Robię postępy ^^
    I chyba biję rekord, oby bloggera szlag nie trafił.
    Że jesteś genialna to wiesz.
    I strasznie Cię kocham, mój mały geniuszu <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, jak tan Karl tak mógł? No jak do cholery?! Już ja sobie z nim porozmawiam.. Co mu do tego łba strzeliło ja się pytam. No ale całą sytuacje ratuje Welli. I wiesz co, zabiłaś mnie tym przecenionym szampanem, taka głupota a ja się z tego śmieję.. (ty się mogłaś śmiać z różowych bokserek, to ja mogę z tego). Nie wiem co myśleć o tym rozdziale, jest cudowny i wgle, ale zawiodłam się na Karlu. Dobrze, że przy Amandzie jest Andreas. On po prostu jest i ją wspiera. I to jest piękne. Dobra, kończę te moje bezsensowne wywody, życzę ci dużo weny i pozdrawiam cieplutko. Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. No i dobrze, że ci się podoba, bo jest zarąbiście ♥

    Karl zachował się jak idiota. Ugh, tylko go spotkam to będzie miał kazanie.... Kurczę, na początku myślałam, że między nimi zawsze wszystko będzie typu łąką, motylki, kwiatuszki i wgl zawaliście. A tu bum - temat mamy. Przegiął. Kompletnie przegiął.
    Ale dobrze, że w pobliżu był Andreas, który podratował trochę sytuację. Chyba coraz bardziej go kocham, bo jak tu nie kochać chłopaka, który potrafi pocieszyć tylko dwoma zdaniami + jeszcze bez okazji przynosi do domu szampana ♥ Welli, przygotuj sobie garnitur na ślub, bo przez tego bloga sobie ciebie nie odpuszczę c;
    Strasznie szkoda mi Amandy :( Kochała Karla (przyjmijmy, że Andi był dla niej tylko przyjacielem), ufała mu, był dla niej niemal jedyną osobą, którą tak chciała przy sobie zatrzymać, a on wszystko zepsuł. Wybuchowy charakter chłopak ma, nie powiem... Jak wyleciał z tą mamą Amandy to przez chwilę miałam ochotę go udusić...

    No dobra, na razie tyle ♥
    Czekam na kolejny!
    WENY! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. No co ja czytam<3
    Tobie się podoba Kochanie, nareszcie nie ma nic o wypalaniu się, złych rozdziałach i podobnych absurdach.
    No zrozumiała, że jest geniuszem chodzącym.
    To ja tylko po tym rozdziale skinę swoją małą, tępą główką na potwierdzenie tych słów.
    Ej^^ To może do Polaków też się przekonasz szybciej niż myślisz, trzeba Ci o tym truć codziennie.
    Ok, nie ma sprawy:D
    A teraz do rzeczy...
    Nasz Karl przekreślił się ostatecznie. Te drobne bzdury można mu było wybaczyć. Po wyjeździe do mamuśki na święta już zgrzytało.
    No ale teraz koniec panie Geiger.
    Koniec i kropka.
    Taka zwykła "." jakbyś nie zrozumiał.
    Ostateczna.
    I to jest właśnie ból tego świata, ludzie żyją ze sobą, ich związek wygląda cudownie, wzruszająco i idealnie...
    A tak na prawdę kurde, nie rozumieją siebie w najpodstawowszych kwestiach.
    Ranią tak strasznie głęboko:/
    Karl z miłości do mamuśki stracił cudowną, ufną dziewczynę.
    Nie umiał jej wysłuchać, zadbać.
    Spieprzył idiota-_-
    Ta cholerna ludzka ignorancja:(

    Ama musi dorosnąć, zrobić się silna, zrozumieć może swoją matkę.
    Bo ona chyba nie wie jeszcze wszystkiego?
    Ta kobieta ją kochała. Musiała mieć lepszy powód na porzucenie...
    I jak rany się zagoją to Andiś sobie będzie.
    Nie wiem jako kto.
    Wredny z Ciebie geniusz i zakrywasz przed nami jego uczucia.
    No, nie mogę rozgryźć Pieszczoszątka.

    Ale wiem, że jest.
    I to najważniejsze.
    I strasznie ucieszyło mnie zdanie, że Amanda jest silna.
    I nie spróbuje się zabić.

    Kończę pieprzenie dość dziwnie długie, ale ten rozdział naprawdę chwycił wyjątkowo za serce.
    I były moje kochane porównania^^

    No widzisz tak to jest gdy zwykłym ludkom typu ja, pozwala się na takich dziełach sztuki komentarze pisać.

    Kocham Cię Skarbie<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Karl nazbierawszy sobie u mnie minusów, całkowicie wyparowuje z mojego serducha! Nic go nie usprawiedliwia, żaden chwilowy afekt, nic! ABSOLUTNIE NIC! Nie obchodzą mnie żadne motywy, jakimi się kierował wypowiadając te słowa pod adresem Amandy, którą podobno kochał.
    Całe szczęście, że Amanda jest silną dziewczyną, chociaż to na pewno nie zmniejsza uczucia upokorzenia i porażki. Pierwszy raz komuś zaufała, kogoś pokochała, a on z premedytacją zranił ją, trafiając chyba w najczulszy punkt jej serca.
    No, ale niezawodny Andreas znalazł się we właściwym miejscu i o właściwym czasie. Ama na pewno bardzo potrzebuje jego wsparcia, mimo że uważa się za silną dziewczynę. Każdy potrzebuje drugiej osoby w takich chwilach, a Pieszczoszek, jak już sam jego pseudonim na to wskazuje^^, idealnie się nadaje na takiego pocieszyciela.
    Nie wiem jak ta ich relacja się rozwinie, czy Amanda będzie w stanie jeszcze raz kogoś pokochać, ale najważniejsze, że całkowicie się przed nim nie zamyka. Pozwala mu po prostu przy sobie być, bo dobrze się przy nim czuje...
    Kurczę, a tak kończąc udawanie mądrej - jeśli Amanda nie będzie chciała żeby relacja jej i Welliego przekroczyła strefę przyjaźni to ja reflektuję! Musisz mi tylko dać na niego namiary^^
    Trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Okej, z góry przepraszam, ale ja nie napiszę tak mądrego i składnego komentarza jak reszta.
    Nie wiem, co ktoś nagadał Karlowi, nie wiem co w niego wstąpiło i nie wiem, dlaczego on w to uwierzył.
    Ale wiem jedno: Skrzywdził Amę.
    A tego nie można mu wybaczyć.
    I co teraz będzie? Przecież oni mieszkają w trójkę. Amanda raczej nie będzie miała ochoty mieszkać z Karlem, a Andreas pójdzie za nią. I to będzie koniec trójkącika?
    I jak on w ogóle tak mógł?!
    A Amanda nawet nie mogła nic powiedzieć z oszołomienia, ale jej słowa "Odpierdol się Geiger" to mistrzostwo!
    I zostaje jeszcze Welli... Po raz kolejny zachował się jak najwspanialszy przyjaciel i pokazał, że zależy mu na dziewczynie.
    A Amanda zasługuje na takiego przyjaciela.
    Na wsparcie.
    Na ochronę.
    I na Pieszczoszka.
    I nie wiem czy to ma szansę na coś więcej niż przyjaźń, ale wiem, że co nie napiszesz będzie genialne.
    Pozdrawiam <3
    A i fajnie, że ci się podoba, bo jest naprawdę świetny. Razem z tymi zdaniami o ogniu <333
    iskra--nadziei.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojej, nie spodziewałam się, że ten mój idealny Karl jest takim maminsynkiem, który w imię miłości do matki potrafi tak dotkliwie zranić ukochaną, wykorzystując do tego jej słabość, o której bardzo dobrze wiedział. Brak słów, Karl ogarnij się chłopie, ty ją kochasz, KOCHASZ, do cholery jednej. Tak się nie mówi do swoich miłości życia, zwłaszcza jeśli w pobliżu kręci się taki Wellinger, który jest najlpeszym przyjacielem, jakiego można spotkać. Ale wciaż jest chłopakiem, młodym mężczyzną. I to przystojnym. A Amanda ma złamane serce i mnóstwo problemów. Karl, zacznij myśleć. Serio, co ja z tobą mam?
    najpierw wyjeżdża do mamusi na święta SAM, a teraz takie cyrki.
    Brak słów.
    Chciałabym jeszcze zaznaczyć, ze jestem wdzieczna Wellingerowi, że jest przy Amandzie w tych trudnych chwilach!

    Ogniste metafory! wyborne! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojej, jak dobrze, że sytuację podratował trochę Andreas. :) Karl mnie strasznie zawiódł... Jak mógł zranić tak Amandę? Biedna dziewczyna... ;c No, ale po kolei. :) Otóż dopiero dziś trafiłam na Twoje opowiadanie, ale już wiem, że je kocham. :D Nawet nie wiedziałam kiedy przeczytałam te 11 rozdziałów. :D Naprawdę kawał dobrej roboty. :] Pozdrawiam, czekam na nexta oraz zapraszam do siebie na http://arytmia-uczuc.blogspot.com/. ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Wreszcie nadrobiłam wszystko ^^ Chyba nie będę komentować wszystkiego w jednym komentarzu, bo boje się pomyśleć, co mogłoby z tego wyniknąć. Czasem strasznie komplikuję w tych swoich rozważaniach i obawiam się, że nikt by mnie nie zrozumiał. Rozbiłam to sobie na kilka komentarzy. No, ale do rzeczy, do rzeczy bo strasznie się tu rozwodzę, niepotrzebnie.
    Rozdział był cudny ^^ Tak samo jak i poprzednie. Masz niezwykły styl, wiesz? I mnie nim zaczarowałaś i zdobyłaś całe moje serducho. Ta historia, niby zwyczajna, ale napisana w tak emocjonalny sposób, spowodowała, że z niecierpliwością oczekuję kolejnego rozdziału.
    Sam początek jedenastki mnie przeraził. Serio. Bo zapowiedział coś strasznego, coś czego się obawiałam od jakiegoś czasu. Tzn. nie sądziłam, że wyniknie coś takiego, ale czułam, że coś niedobrego wisi w powietrzu. I te porównania do ognia, do pożaru. Mistrzostwo świata!
    I jakoś nie potrafię zrozumieć Karla. Stracił całą moją sympatię, wiesz? Bo to, co powiedział było nieuczciwe, krzywdzące i strasznie bolesne dla Amandy. Jak on mógł jej wypominać brak miłości od strony matki? Uderzył w najgorszy z możliwych punktów. Nie wiem, czy dziewczyna mu to wybaczy. Ja nie wiem czy będąc na jej miejscu bym wybaczyła.
    Kurczę. Jestem bardzo ciekawa, co z tego wyniknie.
    Pozdrawiam!
    http://ostatni-upadek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Zastanawia mnie to, dlaczego dopiero teraz tu trafiłam. Bardzo mi się podoba styl Twojego pisania, jak i pomysł na fabułę i całą historię. Amanda nie miała łatwego życia, fakt. Ale gdyby nie wcześniejsze życie, to nie poznałaby Karla, a następnie Andreasa. Staram się rozgryźć Karla. Niby ją kocha, ale co chwile jeździ do swojej matki. Jasne, Ama może być zazdrosna, bo nie wiedziała, że matka ją kochała, co jest przykre. Gdybym była na miejscu dziewczyny, to również bym tak postąpiła. Swoją drogą to jedno z (chyba) niewielu opowiadań, gdzie Wellinger jest całkowicie normalny i poważny, a nie bawi się w Don Juana. Mimo, że uwielbiam Geigera, to w tej historii moje serce podbił Andi, zdecydowanie.
    Pozdrawiam, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Oh, no co ja mam powiedzieć. Może na początku rozdziału tliło się we mnie coś na pozór nadziei, że Karl okaże się na samym końcu porządnym chłopakiem, już miałam tą nadzieję, że mimo tego, że zostawił Amandę w święta to okaże się być w porządku a ten odstawia taką manianę. Normalnie jestem w szoku, że potrafił coś takiego zrobić. Ja na miejscu Andreasa bym chyba udusiła kolegę że powiedział coś takiego, ale on poleciał za dziewczyną. No i co mogę powiedzieć... on jest takim dobrym duchem, taką podporą dla niej. Mimo, że w rzeczywistym świecie nie pałam do Wellingera pozytywnymi uczuciami tutaj jest taki... przekochany, aż chce się podejść, przytulić i nie wypuścić.
    I od razu przepraszam za jakość mojego komentarza, ale po prostu nie potrafię pisać takiej epopei jak te u góry ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Strasznie mnie wkurzył Karl , zachował się niesprawiedliwie w stosunku do Amandy . Myślałam , że to tylko takie przejściowe , że po powrocie wszystko będzie okej , a tu sie okazuje , że Geiger dopiero pokazuje swoje prawdziwe oblicze . Z jednej strony bardzo nie podoba mi się jego postawa , a z drugiej cieszę się , że Andreas ją wspiera i jest cały czas przy niej , bo nie ukrywam , że wolałabym , aby Amanda była z Wellingerem ^^
    Teraz czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń