piątek, 15 listopada 2013

Piątka.

Andreas siedział w salonie, czekając na powrót Amandy, a robił to na prośbę Karla. Pił już trzecią kawę, a mimo to oczy same mu się zamykały.
Jego relacje z dziewczyną stawały się stopniowo coraz lepsze, choć zbyt często się nie widywali. Początkowo dziwiła go ta jej ciągła nieobecność, w końcu nie wytrzymał i zapytał o to Karla. Ten ze słabym uśmiechem opisał mu jej plan dnia, który wprawił Wellingera w niemałe zdumienie. Studia, praktyki w przedszkolu, wolontariat w domu dziecka i nocna praca w barze od poniedziałku do piątku, dzień w dzień, nie miał pojęcia jak to możliwe, że ona jeszcze normalnie funkcjonuje. Sam rozdzielał czas pomiędzy studia i treningi, co było dla niego wystarczająco męczące.
Październik minął mu w oka mgnieniu, a listopad dłużył się niemiłosiernie. Potrzebował skoków, konkursów, wyjazdów, przełamania tej monachijskiej rutyny.
Zgrzyt klucza w zamku przyjął jak zbawienie. Amanda pomachała mu ze zdziwioną miną i po zdjęciu butów weszła do salonu.
- Czekałem na ciebie, bo Karl mnie prosił, żebym ci przekazał, że pojechał do domu. - wyrzucił z siebie to zdanie jakby było jednym słowem.
Jej reakcja zupełnie go zaskoczyła. Najpierw cała zesztywniała, potem zaczęła głęboko oddychać, a na końcu wyszła bez słowa i po chwili usłyszał głuchy trzask drzwi do łazienki.
Wyniósł kubek do zlewu i poszedł spać.

Rano jednak zaczął się martwić, bo Amanda nie siedziała w kuchni jak to miała w zwyczaju w soboty i niedziele. Zajrzał nawet do przedpokoju, by upewnić się, że nie wyszła gdzieś, gdy spał, ale jej skórzana kurtka wisiała przy drzwiach.
Coś tu bardzo mocno nie grało.
Podszedł do ich pokoju, jednak gdy miał już zapukać, zawahał się. Może po prostu spała, w końcu nie byłoby to nic dziwnego.
Postanowił pójść na spotkanie z kolegami ze studiów, ostatnie przed rozpoczęciem sezonu.

Wrócił do domu późnym wieczorem. Amanda siedziała w salonie w za dużej bluzie z miską chipsów na kolanach i pilotem w dłoni. Ściągnął na siebie jej przelotne spojrzenie, wzruszyła ramionami i zaczęła przerzucać kanały. Usiadł obok niej i sięgnął po chipsa, ale odsunęła je od niego.
- Nie truj się tym gównem. - na jej ustach pojawił się grymas, który chyba miał być uśmiechem.
- A ty możesz?
- Nikt nie będzie za mną płakał. - wsadziła do ust całą garść.
- Ama... no weź przestań, co? Przecież jutro wróci.
- Nic nie rozumiesz. - postawiła miskę na ławie i wyszła na balkon.
Westchnął przeciągle i poszedł za nią.
Stała oparta łokciami o balustradę z głową skierowaną w dół.
- Idź stąd. Przeziębisz się.
- Przestań, do cholery. Nie jesteś moją matką. - doszedł do niej i otoczył ją ramionami.
Zesztywniała jak zawsze, gdy się przypadkiem dotknęli, ale po chwili wyprostowała się i oparła plecami o jego tors.
Pociągnął ją w stronę wyłożonej poduszkami ławeczki.
- Chcesz pogadać?
Popatrzyła na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wytrzymywał jej spojrzenie, aż w końcu kiwnęła głową.
- Przynieś piwo, dobra?
Wrócił z dwoma puszkami, wręczył jej jedną i usiadł obok.
Dziewczyna otworzyła i pociągnęła spory łyk. Podciągnęła kolana do klatki piersiowej i milczała. Tylko Karl znał jej historię. I to się miało nie zmienić, ale odczuwała teraz irracjonalną potrzebę, by opowiedzieć o wszystkim Andreasowi.
Ciągle budził w niej lęk, jednak stopniowo zastępowało go poczucie, że może mu zaufać.
Nie chodziło nawet o niego samego, po prostu musiała w końcu zacząć ufać ludziom.
A spośród wszystkich ludzi poza Karlem, to właśnie siedzący obok chłopak był jej najbliższy, nawet jeżeli nie przyznawała tego sama przed sobą.
Poczuła na swojej powoli zamarzającej dłoni jego ciepłą i silną dłoń.
I podjęła decyzję, nie myśląc jeszcze o konsekwencjach. Rozpaczliwie potrzebowała przyjaciela.
- Moja matka... zostawiła mnie. - każde kolejne słowo sprawiało jej ogromny ból, a zarazem ulgę. - Miałam pięć lat, kiedy uznała, że za pieniądze, które przeznacza na moje utrzymanie, może kupić sobie kilka razy więcej działek i butelek wódki. Nie wiem kto jest moim ojcem. Znaczy, nie pamiętam go, wtedy był podobno w więzieniu. W domu dziecka nie było tak źle, ale znalazła się dla mnie rodzina zastępcza. Wiesz, nie byłam łatwym dzieckiem, dość szybko mnie oddali. To się powtarzało kilka razy, później zaczęłam uciekać. Z reguły trafiałam do domu dziecka, ale po ostatniej ucieczce nie chciałam tam wracać, nie chciałam trafić do kolejnych pełnych zapału ludzi, którzy prędzej czy później i tak mnie zostawią. Wylądowałam na ulicy.
Umilkła i rękawem bluzy otarła swoje policzki. Łzy wypływały z niej mimowolnie, tak jak słowa. Czuła się coraz bardziej wolna od tych wszystkich zakorzenionych w niej głęboko emocji. Oparła głowę o ramię Wellingera i wciągnęła nosem chłodne listopadowe powietrze.
- Dopóki miałam pieniądze albo rzeczy, które mogłam sprzedać, wszystko było w porządku. Pod miastem są stare opuszczone budynki, gdzie w końcu trafia każdy, kto żyje na ulicy. Jest tam nawet prysznic, wiesz? Niektórzy wpadają tam na kilka dni, inni zostają na długo. Taka stała grupa rządzi się swoimi prawami. Kiedy mnie do niej przyjęli poczułam się, jakbym zyskała rodzinę. Oni organizowali jedzenie i inne takie. Ja nie brałam, ale to w zasadzie nie miało znaczenia i tak dostawałam działkę. Oddawałam ją komuś innemu w zamian za dodatkową kromkę chleba lub coś podobnego. Każdego dnia graliśmy w karty, przegrany zajmował się dostawą. Ja pierwszy raz przegrałam po roku mieszkania tam i po tym jak wyszłam na miasto, już nie wróciłam.
Sięgnęła po puszkę, ale tym razem tylko umoczyła w niej wargi.
- Poznałam Karla. Zaoferował mi swoje mieszkanie, rozumiesz? Nawet mnie nie znał, ale mi zaufał. Był taki inny niż ludzie, których znałam. Szczery, bezinteresowny... a kiedy powiedział mi, że mnie kocha, to oszalałam ze szczęścia.
Głos zaczął jej się łamać, więc przerwała i zamknęła oczy, przywołując do siebie wspomnienie tamtego sylwestra, poprzedzającego jej siedemnaste urodziny.

Po jedenastej wyszli ze swojej małej kawalerki na zasypane śniegiem ulice Monachium. Bez konkretnego celu plątali się po mieście. Stary dzwon przy niewielkim kościele rozpoczął w końcu wybijanie wyczekiwanej dwunastki. Wtedy Karl ujął jej dłoń i uśmiechnął się szeroko. Wpatrywał się w jej zaczerwienione od mrozu policzki, zbierając się na odwagę, po czym podniósł wzrok i wśród wystrzałów petard z jego ust wydobył się słaby szept, którego nie mogła usłyszeć. Przysunął się do niej bliżej i wypowiedział te słowa głośniej, jednak w tym samym momencie z pobliskiego baru wytoczyła się grupa dość głośnych imprezowiczów. Geiger stracił cierpliwość, zaśmiał się i krzyknął:
- Kocham cię, Ama!
Te słowa jeszcze dłuższą chwilę odbijały się echem, bo jak na złość, gdy on wrzasnął wokół zapanowała całkowita cisza, przerwana w końcu oklaskami podchmielonego towarzystwa spod baru.
Pocałował ją swoimi niedoświadczonymi wargami, sprawiając, że do dzisiaj drżała na wspomnienie tamtej cudownej rozkoszy.
- Ja ciebie też, Karl. - wyszeptała w jego odmrożone ucho.


- A potem przedstawił mnie swojej matce. - to zdanie sprawiło jej tylko ból.
Przeszłość zostawiła daleko za sobą, opowiadając o niej miała wrażenie, że mówi o kimś innym.
Ale z tym jak potraktowała ją pani Geiger nadal nie umiała się pogodzić.
Tak samo jak nie umiała się pogodzić z tym, że mimo to Karl teraz u niej jest.
Bez słowa podniosła się i poszła do swojego pokoju.
Nie mogła więc usłyszeć tego, co powiedział Wellinger.
Nie mogła zobaczyć w jego oczach dziwnego błysku.
Nie mogła się nawet domyślić, jakie wrażenie wywarła na nim jej opowieść.

7 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz, jakie to jest urocze, jak człowiek po ciężkim tygodniu się na bloggera wreszcie dopchał i pierwsze co ma w kolejności do nadrobienia to twoje opowiadanie.
    Ja tu Karla wprost kocham, bo go się tu kurde nie da nie kochać...
    Ale Andi się tak bardzo opiekuje teraz Amą, jak on wyjechał, że jego się też nie da!
    I w ogóle żaden nie jest tym niedobrym...
    Wiesz co? Mętlik mi w głowie zrobiłaś, bo komu ja mam teraz kibicować... No powiesz mi???
    Ściskam, pozdrawiam i przepraszam za bezsens mojej wypowiedzi ( mózgu także) xD
    Mimo wszelkich dylematów kocham to moocno i Ciebie też <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  2. No ok, przemyślałam sobie wszystko, jestem gotowa coś napisać.
    Po tym rozdziale mam tak naprawdę tylko większy mętlik w głowie. Bo wiesz, ja byłam całym sercem za Andim, naszym kochanym Pieszczoszkiem i w ogóle, ale przecież Karl gdzieś tam też siedzi mi w sercu i teraz sobie o nim przypomniałam.
    Patrzę na to z każdej mozliwej strony i się zastanawiam jak można być takim idealnym.
    Karl, jak Ty się wpieprzyłes do każdej możliwej kolejki to ja nie wiem, ale on chyba zgarnął prawdziwą pulę zalet.
    No nic, żadnej drzazgi w oku. No po prostu, kurde, ideał.
    A z drugiej strony moj Andi, równie cudny, ale jednak ...
    I co tam biedna Amanda ma zrobić, ja się pytam?
    a w ogóle to ona jest naprawdę biedna. Nie spodziewałam się,że aż tak jej spieprzysz życie. O jezuu ... nie dziwię się, że w jej oczach Karl wzrasta do rangi bohatera, prawie Boga ... przecież on jej dał drugie życie, ciepły kąt, miłość, no wszystko ...
    No i mi się łezka w oku kręci, jak sobie pomyślę znowu o Wellim.
    Jestem rozdarta, tak jak już dawno nie byłam.
    Ale też chyba jestem zdecydowana. Tak Karl jest cudowny i może do mnie zawędrować, przygrnę go o każdej porze dnia i nocy, ale Andi ... bo ja wiem, że jesli to będzie on to opiszesz to wszystko w taki sposób, ze się będę rozpływać w zachwytach.
    Nie wiem czy coś z tego zrozumiałaś, zresztą normalne. Nigdy się nie umiem wygadac, to już tradycja.
    Dobra,kończę, Judym czeka.
    Dziękuję Ci za ten rozdział, za scenę na balkonie, za wszystko ... no wiesz.
    Kocham Cie bardzo, mała <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Przede wszystkim chcę bardzo, ale to bardzo przeprosić za moją nieobecność tutaj, tym bardziej, że w sumie czytałam te niezwykle rzadkie ( o tak, jak na taką nieobecność, to powinnam mieć z 10 rozdziałów do nadrobienia albo i więcej. Zdecydowanie za rzadko tutaj coś było) rozdziały na bieżąco. Tylko zawsze z komórki, a staram się jak mogę nie komentować z tego urządzenia, bo po prostu mi to nie wychodzi.
    Teraz przejdę do tej wspaniałej historii, która zdążyła się już nam tutaj mocno zarysować. Ha, gdybym na bieżąco wypisywała wszystkie moje szalone pomysły odnośnie przeszłości Amandy, to teraz byłoby mi chyba bardzo głupio. Najbardziej za to, jak jej sen wzięłam za wspomnienie i podejrzewałam, ze ona naprawdę była na jakimś statku. Teraz na szczęście nie zrobię już z siebie błazna i mogę powiedzieć, że podobnie jak na Wellim, na mnie też jej przeszłość zrobiła duże wrażenie - nawet jeśli nie topiła się podczas sztormu - i teraz już się nie dziwię temu, jak bardzo jest przywiązana do Karla. Jak kurczowo się go trzyma i boi każdego rozstania. Szczególnie takiego, jak teraz, gdy pojechał do swojej matki, która najwyraźniej zupełnie nie może się pogodzić z tym, ze jej syn wybrał dziewczynę z taką przeszłością. Jednak myślę, że jeśli tutaj ktoś miałby być zagrożeniem dla tego niezwykłego związku to wcale nie mama Geigera, ale właśnie Andi. Andi, który jest niezwykle intrygującą postacią - w sumie dlaczego on z nimi zamieszkał? - i który od samiusieńkiego początku jest wyraźnie zafascynowany Amandą. Chciałabym napisać, że mam nadzieję, że im nie namiesza, ale w sumie właśnie chyba do tego zmierza ta historia, poza tym dzięki temu będzie bardzo ciekawie i nawet jeśli tej dwójce dreszczyk emocji raczej nie jest potrzebny to nam owszem. Poza tym wydaje mi się, że Andi już namieszał. Widać jak Amanda reaguje na każdy, nawet najmniejszy jego ruch, na jego obecność i bliskość. Czy to tylko zwykła reakcja obronna kogoś, kto do tej pory nie ufał ludziom, czy może jednak coś, czego dziewczyna się obawia, czyli jakieś drobne iskierki. No i w dodatku w końcu zaufała komuś na tyle, na ile kiedyś Karlowi i opowiedziała Welliemu swoją przeszłość. To naprawdę ogromny krok w jej przypadku, dlatego jestem niezmiernie ciekawa jak to będzie między nimi, jak poradzą sobie w takim trójkącie.
    Porozpływam się jeszcze może chwilę nad samym Karlem, bo to naprawdę wspaniały facet. Nie sądzę, żeby za dużo osób zdecydowało się na taki krok, jak zaproponowanie mieszkania zupełnie nieznanej dziewczynie i to takiej, która ewidentnie ma problemy. Tym bardziej, że Ama raczej przy tej pierwszej 'potyczce' do najmilszych nie należała. Jednak on zaryzykował, dał jej szanse, której nikt inny nie chciał dać i zyskał w ten sposób coś niezwykłego. A ona dzięki niemu dostała życie, którego wcześniej właściwie nie znała. Razem natomiast zyskali miłość- to wyznanie było naprawdę urocze.
    Pozostaje tylko pytanie, jak silne jest to ich uczucie i ile będzie w stanie znieść, bo przed nimi najwyraźniej lada moment zaczną pojawiać się nie lada przeszkody. Mogą wyjść z tego jeszcze silniejsi, ale mogą też niestety wyjść osobno.
    czekam na ciąg dalszy i mam nadzieję, że będzie tutaj częściej coś się pojawiać.
    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam, miałam skomentować później i o tym zapomniałam! Moja skleroza przeprasza :c
    Gdy czytam to opowiadanie to potęguje się we mnie myśl, że Karl jest idealny na ten kochany, uroczy sposób. Na ten, który sprawia, że się bezustannie zachwycam, na ten, który szepcze mi, bym zaczęła pisać coś o słodkim Karlu, ale nie, muszę tą myśl od siebie oddalić! Chociaż nie wiem, jak długo dam radę, bo twoje opowiadanie strasznie nawenia ;) A ja lubię być inspirowana przez ludzi ze skocznej blogosfery :D
    Poza tym, przeczuwałam, że przeszłość Amandy nie była kolorowa, ale to przez co przeszła... No kurczę, nie dziwię się, ze nie ufa ludziom. To naprawdę straszne. Ale dobrze, że ma kogoś takiego jak Karl!
    I jestem bardzoo ciekawa, jaką rolę odegra w życiu Amandy Andreas!
    Piszpiszpisz<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że trafiłaś na mój blog :)
    Nadrobiłam wszystkie odcinki i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem :)
    Historia bohaterki i Twój sposób opisywania jest naprawdę na wysokim poziomie :)
    Coś czuję, że pomiędzy Amandą a Andreasem coś się wydarzy. Nie mogę się doczekać kolejnego odcinka :D
    Dodaję do listy czytanych :)
    Uwielbiam skoki, więc tym bardziej mi się podoba :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zabierałam się za to Twoje opowiadanie już od dłuższego czasu, wiesz? Nie wiem ile bym to jeszcze odkładała, gdybyś mnie tu nie zaprosiła, tak więc bardzo dobrze, że to zrobiłaś ;p Choć z drugiej strony wydaje mi się, że to jakieś zrządzenie losu, że zabrałam się za czytanie dopiero dzisiaj, bo akurat mam odpowiedni nastrój do czytania o takich uczuciach. Miłość Karla i Amandy ewidentnie chwyta mnie za serce! Ta jego bezinteresowność i jej wdzięczność. Ten "język miłości", jak to Welli powiedział. Ich wzajemne oddanie i niemożność normalnego funkcjonowania bez siebie nawzajem. Przerażenie Amandy kiedy tylko dowiedziała się, że Karl wyjechał. Rozpływałam się jak to czytałam! Wczoraj pewnie ograniczyłabym się do cichego westchnienia, myśląc, że coś takiego się nie zdarza, że takie uzależnianie się od siebie nie jest dobre i takie tam bzdety. Pewnie miałabym rację, ale póki tutaj jest ta piękna miłość, pozwalam sobie pominąć ten fakt :) A ten rozdział pokazał mi, że jakoś nadzwyczajnie długo się tym nie nacieszę, niestety, bo mama Karla zamierza mi to odebrać, ech :( Chociaż nie tylko pani Geiger ma zamiar tu namieszać, bo i Andi chyba nie będzie postacią drugoplanową, prawda? :) Głupio pytam, wiem.
    Na koniec dziękuję za komentarz na moim blogu, bo miło widzieć nowe "twarze" wśród moich czytelniczek :)
    Trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie tylko Andreasa zadziwił ten napięty grafik Amandy. Ja też doznałam niemałego szoku na wiadomość, że dziewczyna jest taka aktywna.
    Oh, ten Karl. Mógł sobie darować ten wyjazd do domu, skoro wiedział, jak wpłynie to na dziewczynę. Chociaż sama tego nie rozumiem, on powinien. W końcu zna dziewczynę dość długo.
    Oh, a jednak postanowiłaś podzielić się z nami tą tajemnicą i zapoznać z kolejnym urywkiem przeszłości Amandy. Cóż, nie spodziewałam się, że postanowi zwierzyć się chłopakowi. Czyli Ama wychowała się w domu dziecka? Kurczę, żal mi się zrobiło, gdy czytałam o tym, że własna matka postanowiła ją zostawić i to dlaczego? Dla wódki i narkotyków? Cholera. I wyszło na jaw, dlaczego gra tak dobrze gra w karty. I obie części wspomnień zostały połączone i dalej rozbudowane. Tylko wciąż nie wiem, co zrobiła jej matka Karla, co takiego powiedziała, że dziewczyna poczuła się taka urażona?
    Czytam dalej.


    OdpowiedzUsuń