sobota, 7 grudnia 2013

Szóstka.

Karl wrócił późnym popołudniem do mieszkania pogrążonego w całkowitej ciszy. Zajrzał do pokoju Andreasa i przekonał się, że go nie ma, po czym skierował się do drzwi naprzeciwko. Otworzył je, spodziewając się wszystkiego, a raczej prawie wszystkiego, bo na pewno nie tego, co zobaczył.
Amanda siedziała na łóżku zagrzebana w kołdrę w otoczeniu książek i kartek zapełnionych jej starannymi notatkami.
Nie podniosła głowy, gdy wszedł do pokoju.
Nie podniosła głowy, gdy usiadł obok niej.
Nie było krzyków, awantury, pretensji ani łez. Nie było nic, żadnej reakcji, żadnego ruchu, gestu. Ignorowała go całkowicie.
- Ama... - zaczął i urwał, nie wiedząc co powiedzieć.
- No co? - spytała, uporczywie wpatrując się w podręcznik.
- Nie rób tak. Proszę. Musiałem jechać, mama...
- Nie obchodzi mnie to, Karl. - przerwała mu i spojrzała w końcu na niego. - Rób, co chcesz, jeździj do niej nawet co tydzień.
Patrzył na nią, próbując zrozumieć, co nią kierowało. Była tak zupełnie niepodobna do siebie, tak niezwykle spokojna. To on był w ich związku tym, który wszystko łagodził. Ona była żywiołem.
I tak jak strażak nie miałby po co żyć bez ognia, tak on nie wyobrażał sobie życia bez niej.
- Chodź do mnie. - powiedział cicho. - No chodź.
Przesunęła się w jego stronę i pozwoliła mu się objąć. Wtulił twarz w jej włosy, rozkoszując się zapachem brzoskwiniowego szamponu, którego używała od zawsze.
Odwróciła głowę i pocałowała go z czułością i delikatnością.
Może i w środku cała się gotowała z wściekłości, ale nie chciała się kłócić, nie chciała go stracić.
Karl był wszystkim. Był powodem wszystkiego i efektem wszystkiego.
Karl był miłością, najczystszą formą miłości, miłości bezwarunkowej.
I uczyła się tej bezwarunkowości od niego, chciała być taka jak on.
To nieprawda, że ideałów nie ma.
Ona miała swój ideał. Realny ideał, który całował ją z coraz większą żarliwością, ideał, którego dłonie błądziły pod jej koszulką...
Ideał, który wolną ręką zrzucił wszystkie jej książki i szpargały na ziemię, po to, by doprowadzić ją do granic rozkoszy.

Leżąc w ramionach Karla, nie mogła pozbyć się wrażenia, że go oszukuje.
Bo zawsze mówiła mu o wszystkim. A teraz zwyczajnie milczała, podczas gdy on przeczesywał palcami jej włosy.
Najgorsze było to, że zamknęła się przed nim zupełnie świadomie.
Nie wyładowała swojej złości o jego wyjazd, bo nie chciała mu powiedzieć o rozmowie z Wellingerem.
Nie wiedziała dlaczego, nie wiedziała skąd w niej ta izolacja od Karla.
Przecież nie miałby pretensji, wręcz przeciwnie, byłby dumny, że w końcu się otworzyła.
Tylko skąd w niej to poczucie zdrady?
Tamta rozmowa pozwoliła jej rozliczyć się z przeszłością, ale skomplikowała jej teraźniejszość.
Amanda nie była przyzwyczajona do podobnych rozmyślań. Gdy z czymś się gryzła, po prostu mówiła o tym Karlowi, a on w jakiś cudowny sposób rozwiązywał jej problemy.
Zgrzyt klucza w drzwiach wejściowych przestraszył ją. Niechętnie wysunęła się z ramion Geigera i usiadła na łóżku.
Karl westchnął cicho i wyszedł z pokoju, by przywitać się z Andreasem. Słyszała ich głosy, tak od siebie różne, a teraz niemal równie bliskie.
Pokręciła głową, próbując się doprowadzić do porządku.
Sięgnęła po jedną z książek i wróciła do nauki.

Wtorkowe popołudnie nadeszło dla Amandy zdecydowanie za szybko, ale widząc te iskierki w oczach Karla, cieszyła się razem z nim.
Oczy Wellingera pewnie wyrażały to samo, jednak konsekwentnie unikała jego spojrzenia.
Szła pomiędzy nimi z pochyloną głową, po raz kolejny pogrążona we własnych myślach.
Najbliższe miesiące będą dla niej prawdziwą katorgą, nieustanną samotnością i ciągłą tęsknotą.
Za Karlem, za jego miłością i uśmiechem.
Za jego ramionami będącymi najszczelniejszą barierą odgradzającą ją od wszystkiego co złe.
Ale choć trudno jej było to przyznać nawet przed sobą, a tym bardziej zrozumieć, także za Wellingerem.
Za jego milczącą obecnością.
Za przelotnym, zakłopotanym spojrzeniem jego błękitnych oczu, gdy wpadali na siebie przed drzwiami do łazienki.
Była mu wdzięczna za to, że się nie narzucał. Po tamtej rozmowie nie wykonał żadnego zbędego ruchu i nie powiedział nic Karlowi.
Teraz miała zostać sama.
Teraz, gdy jej pozornie uporządkowane w ostatnich latach życie, zaczynało ją przerastać.
Kiedyś to wszystko było bardzo proste. Nie wiedziała czym jest miłość, jak to jest zależeć od drugiej osoby, martwić się o nią, ufać jej...
Pojawił się Karl i nauczył ją kochać.
Pokazał jej cudowny świat uczuć i banalnych, codziennych sytuacji, które sprawiały jej niezwykłą radość.
Każdy poranek z padającymi przez okno promieniami słońca i równie promiennym uśmiechem ukochanego.
Każdy kubek herbaty, który wsadzał w jej dłonie, gdy spędzała długie godziny na książkami.
Każdy spalony tost i te kuchenne wygłupy, gdy Karl paprał się w bitej śmietanie.
Każdy wspólny spacer, wspólne zakupy.
Każdy wieczór na ławeczce na balkonie w całkowitej ciszy.
Dla niej to właśnie było szczęście.
A potem pojawił się Andreas i uświadomił jej, że nie tylko Karl jest godny zaufania.
Ale tym samym zaburzył jej szczęście.

Nienawidziła pożegnań. Ale byli już na dworcu i nie mogła tak po prostu uciec.
Andreas odszedł kilka kroków, dając im odrobinę prywatności.
Spojrzała w oczy Karla, na ten jego uśmiech z uniesionym jednym kącikiem warg.
Z trudem hamowała łzy.
Poprawiła mu czapkę, dostając w odpowiedzi cichy śmiech.
A potem otoczył ją ramionami, uderzyło w nią jego ciepło i ten zapach.
Zapach Karla.
Zapach miłości.
Puścił ją i odszedł szybko, bo nie chciał utrudniać tego rozstania ani sobie ani jej.
Skierowała się w stronę wyjścia, ale drogę przeciął jej Wellinger.
Ze zdziwieniem podniosła wzrok i dostrzegła spokojne błękitne spojrzenie. I uśmiech pełen otuchy.
Zesztywniała, gdy delikatnie ją objął, jednak po chwili dotarła do niej kolejna porcja ciepła.
I zapach.
Zapach Wellingera.
Zapach przyjaźni.
Ale czy tylko?

11 komentarzy:

  1. skarbie Ty mój ...
    wiesz, jak się bałam, że teraz nadejdą dla mnie czarne dni, bo Ty nic nie będziesz pisać?
    ale napisałaś to, kurczę, i jestem z Ciebie taka dumna,że chyba zapakuję tę dumę i Ci wyślę pocztą,serio.
    to było ... kurczę, no. Coś czuję,że znowu nie będe się umiała wysłowić, więc może od początku.
    No więc przedsmak tego rozdziału miałam już kiedyś tam ... i mówiłam Ci,że jestem zachwycona, chociaż Ty jak zwykle nie chciałaś mi wierzyć. Normalka, już nawet nie próbuję Cię przekonywać, najważniejsze, że ja wiem, że to jest cholernie dobre.
    no ale potem było jeszcze lepiej. Gdzie tu Twój kryzys, mała?
    jeśli wczoraj mówiłaś,że patrzysz na to i nic nie możesz napisać to ja też życzę sobie takich kryzysów.
    no chyba, że napisałaś to wcześniej i nic mi nie powiedziałaś, łobuzie.
    nie no, żartuję.
    kurczę, znowu zbaczam z tematu.
    Tak więc wiesz czemu jeszcze jestem dumna? Bo jest tyle opisów ... i to jakich. Kurczę, wiesz, że to jest piękne i niesamowite? To jak Ty opisujesz tą miłość między Karlem a Amandą ... jak to czytam to wydaje mi się, że to jest po prostu związek idealny. Taka idealna miłośc, ale jednocześnie realna, całkowicie rzeczywista, a nie jakaś oderwana od rzeczywistości i bujająca w obłokach. Nie bajkowa, pełna trudu i problemów, ale własnie taka cudowna.
    i teraz jest ten nasz Pieszczoszek, którego zachowanie mogłabym analizować przed komentarz długości trzykrotnie większej niż ten, więc ja może Ci to wszystko powiem później i nie tutaj, co?
    ale naprawdę Ci powiem, bo ten Pieszczoszek mnie zadziwia, kurczę.
    dobra, tutaj tyle, ale zaraz przeniosę mój wywód na pocztę ;)
    kocham Cię, Ty mój mały wrzodzie, bardzo bardzo <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Amando... Mogę Ci powiedzieć jedno: zazdroszczę Ci dziewczyno, a jednocześnie cholernie współczuję...
    Bo jak tu wybrać pomiędzy najlepszym, a najlepszym...
    Pomiędzy Karlem a Wellim.
    Przecież to są dwa chodzące ideały...
    Hm... Można by po wyglądzie ewentualnie, bo w sumie każda kobieta ma swój tym urody...
    Dobra, to też by mi nie pomogło w tym przypadku....
    Nie mogąc więc zostać kibicem , jestem w stanie napisać tylko, że kocham miłość tych dwojga, taką idealną choć z problemami...
    Tak szczerze i genialnie opisaną...
    Zagubiona i anioł...<3
    To opowiadanie jest takim postawieniem na uczucia, na emocje.
    A właśnie to jest najważniejsze i nie każdy to potrafi...
    Więc pisz nam więcej geniuszko<3
    Kocham Cię:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Miłość Karla i Amandy jest cudowna. Chylę czoła za to, że stworzyłaś coś takiego. Oni są idealni, jak Wellinger śmie się w to wtrącać? Ja wiem, że on nie robi tego świadomie, ale to nie zmienia faktu, że mąci to ich szczęście, a mnie się to nie podoba. Niech znajdzie sobie swoje mieszkanie i się od nich odczepi! Sio, Wellinger!
    Chociaż...
    Te jego niebieskie oczy... ach...
    Współczuję Amandzie tego dylematu. Co prawda ja bym brała Wellingera, ale ja to ja. Ja nie zaznałam karlowej miłości :) Ona ma trudniejszą decyzję do podjęcia. Chociaż Karl to sobie grabi tymi wyjazdami do mamusi! Ja rozumiem, że to ona dała mu życie i nie powinien jej olewać, ale uważam, że powinien jakoś wpłynąć na jej zdanie o Am, a nie pozwalać ją poniżać. Nienawidzę tego typu matek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj!

    Wpadłam na Twoje opowiadanie całkowicie przypadkowo i był to jeden z moich najszczęśliwszych przypadków w blogosferze :) Pochłonęłam wszystkie rozdziały w niesamowicie szybkim tempie i teraz zadaję sobie pytanie: dlaczego mnie tu wcześniej nie było? Cóż za atmosfera! Miłość Amandy i Karla jest tak cudowna, a dodatkowo jest i Wellinger, który wszystko skomplikuje. Bohaterka z przeszłością, uwielbiam takie historie :) Pisz, pisz! Rozdziały troszeńkę za krótkie, chciałoby się czytać i czytać, a tu koniec partu. Czuję, że wątek matki Geigera ma drugie dno, choć może się mylę. Czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały i cieszę się, że tu trafiłam, bo zapowiada się jedna z lepszych historii jakie miałam okazję czytać. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pysia, Pysia, Pysia...
    Co ja mam kurna tu napisać?
    Jesteś moim Geniuszem, wiesz?
    Ty tak opisujesz ich miłość, że....ach! Sama bym chciała takiej doświadczyć.
    Jeszcze mając takiego idealnego Karla u boku. To musi być piękne!
    Tyle, że w tą ich niezniszczalną miłość wkracza drugi ideał- Pieszczoszek.
    No i ja się nie dziwię tej biednej dziewczynie, że zaczyna mieć wątpliwości co do swoich uczuć.
    Gdyby wokół mnie byli tacy faceci, to ooooo, strach się bać.
    Dobra Jula, ogarnij się i wracaj do Fettnera i Wanka, bo się obrażą ;p

    Jejku, choroba chyba źle na mnie działa.

    Kocham Cię bardzo, bardzo, bardzo <3333

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiedziałam, że pomiędzy Amandą a Andreasem coś się będzie działo.
    Jakie to życie nieprzewidywalne.. tutaj szczęśliwy związek i kochający Karla a pomimo tego dziewczyna zaintrygowana jest jego przyjacielem.
    Jestem bardzo ciekawa jak to wszystko się rozwinie :)
    Sposób w jaki opisujesz uczucia jest naprawdę niesamowity :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurdę, z jednej strony miłość Karla i Amandy jest taka bajkowa. Metafora strażaka i żywiołu skradła moje serce. :3 Z drugiej, Andreas wydaje się takim powiewem świeżości. Karl nauczył ją kochać i zaufać, ale Andi to troche taki symbol dojrzałości emocjonalnej, w moim odczuciu :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże Święty, czysta perfekcja *.*
    Uwielbiam, uwie;biam, tak bardzo uwielbiam sposób, w jaki piszesz, idealny dobór słów, pięknie ułożone zdania. Całość, treść, każde słowo... to wzbudza taki wielki zachwyt. Czytam to wszytsko z niepojęta przyjemnością. Tak bardzo idealnie.; Tak bardzo ci tego zazdroszczę ;___;
    Pisz więcej, blagam, potrzebuję tych idealnych zdań, tego piękna <3
    Co do samej treści...Karl jest idealny. Chcę takiego swojego osobistego Karla. Takiego ciepłego, kochane, który otacza troską, daje bezpieczeństwo. Mój ideał<3
    Wiem, że zachwycam się w nim w kazdym komenatrzu, ale serio, ja jestem w nim zakochana, nie poradzę nic na to, że szybko zakochuję się w bohaterach opowiadań/książek/seriali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, jeszcze nie skończyłam :c
      Amanda boi się zaufać Wellingerowi, ale chyba nie potrzebnie. Zdaje się, że to dobry człowiek, że jej nie skrzywdzi.
      Chyba, że pojawi się cos między nimi, jakieś nie do końca właściwe (bo Karl!) uczucie, hmm :>
      i najwazniejsze pytanie: kiedy nowy? <3

      Usuń
  9. Hej!
    Strasznie fajnie, że tutaj wpadłam. Bo zapowiada się strasznie ciekawie i nie sposób się oderwać. Więc tak...
    Od samego początku zaciekawiła mnie przeszłość Amandy. Potem okazało się jak jest naprawdę. Ale to jeszcze nie wszystko. Bo chyba nie napisałaś nam całej historii o jej życiu? I jeszcze ten Karl! Boże... Przecież to istny Anioł! Jak tu go nie kochać? Ale pojawia się też Welli... I on zaczyna wprowadzać niepokój. Bo to przecież też kochany chłopak. I szczerze jej współczuję, bo sama nie potrafiłabym wybrać między Pieszczoszkiem, a Aniołkiem. I w ogóle jest bardzo, bardzo ciekawie.
    PS. A i jeszcze przypomniałam sobie tą scenę z Karlem i bitą śmietaną xD Mistrzostwo!

    OdpowiedzUsuń
  10. I znowu zaczyna się komplikować albo to mój mózg, który wszędzie doszukuje się intrygi, sam sobie coś tworzy. W każdym razie podobało mi się i to bardzo.
    Cieszę się, że Ama nie naskoczyła na Karla za ten wyjazd, ale też nie podoba mi się, że zataiła przed nim rozmowę z Andreasem. Nie podobają mi się też uczucia, które zaczyna żywić do tego drugiego. Nie no w sumie dobrze, że zaczyna ufać jeszcze komuś poza Karlem, ale to mnie trochę przeraża. Bo z zaufania mogą powstać inne, różne rzeczy. Niekoniecznie dobre dla związku...
    No, ale nic, zobaczymy jak to rozwiniesz. Muszę jeszcze wspomnieć, że bardzo podobała mi się scena pożegnania. Oby chłopcy szybko wrócili, żeby Amanda zbyt długo sama być nie musiała ;)

    OdpowiedzUsuń