niedziela, 22 grudnia 2013

Siódemka.

Święta, nawet w Domu Dziecka, mają swoją magię, a Amanda wiedziała o tym lepiej niż ktokolwiek inny. Dlatego w dzień poprzedzający Wigilię, pognała tam już przed południem. Nie miała zajęć na uczelni, przedszkole było zamknięte, więc z czystym sumieniem mogła oddać się zabawie z tymi, którzy najbardziej na świecie potrzebują miłości. Chciała im zapewnić to, czego ona nie dostała, kiedy była w ich sytuacji, czyli zająć im czas tak, by ani przez chwilę nie czekały na rodziców tak jak ona czekała na mamę.
Edith, która była wychowawczynią już wtedy, gdy Amanda tu trafiła, uśmiechnęła się ciepło na jej widok. Pamiętała cichutką, zagubioną dziewczynkę, ściskającą w rączkach misia, dlatego tak trudno było jej się przyzwyczaić, że dawna podopieczna już dorosła i sama pomaga maluchom, które przechodzą przez piekło jakiego sama doświadczyła. Dzieciaki uwielbiały Amandę i to nie tylko te najmłodsze. Każdemu poświęcała uwagę, każdemu posyłała uśmiech, każdemu pomagała w nauce, ale robiła też coś, co wykraczało poza dawanie siebie. Młodszym przynosiła zabawki i słodycze, starszym kosmetyki czy nowe piłki. Edith tylko kręciła głową, choć w rzeczywistości była wzruszona tym, co Ama robiła, zwłaszcza, że nic z tego nie miała.
Teraz nie zdążyła nawet zdjąć kurtki, a już otoczyła ją spora gromadka, domagająca się lepienia bałwana. W duchu przeklinała śnieg i zimę, ale uśmiechnęła się szeroko i pocierając zmarznięte policzki, entuzjastycznie wyraziła zgodę. Zawołała starszych chłopców, prosząc ich o pomoc i z cała grupką wymaszerowała na pole.
Z uśmiechem wpatrywała się w szesnastolatków obrzucających się śnieżkami i po chwili namysłu przyłączyła się do nich, kątem oka obserwując maluchy z uporem formujące kule.
- Dobra chłopaki, pomożemy im.
Uwinęli się z bałwanem w pół godziny, w sam raz na obiad. Amanda osobiście dopilnowała, by każdy dostał ciepłą herbatę i kręciła się przy niejadkach, nakłaniając je do każego kolejnego kęsa.
Po wspólnym zmywaniu naczyń, zaproponowała dzieciakom robienie choinkowych ozdób, bo ostatnio zajmowała się tym w przedszkolu i o dziwo wszyscy wyrazili chęć. Musiała przyznać, że wyszło całkiem nieźle. Obiecała, że jutro pomoże im ubierać choinkę i wyszła na mroźne wieczorne powietrze.

Dotarła do domu i z przyzwyczajenia nacisnęła na klamkę, po chwili orientując się, że drzwi powinny być zamknięte, bo Karl wyjechał już do swojej matki. Jednak nie były, a w środku zastała drugiego ze swoich współlokatorów, który spojrzał na nią ze zdziwieniem, a następnie szczerze się roześmiał.
- Ama, czy ty wiesz, że tutaj jest tylko minus jeden?
Dziewczyna potrząsnęła głową, odwijając szalik, którym była opatulona tak, że było widać tylko jej oczy, zdjęła czapkę i grubą puchową kurtkę, a Wellinger śledził te czynności z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Brr, zimno jest. - odpowiedziała mu, przechodząc do kuchni. - Napijesz się herbaty?
- Tak, poproszę. - poszedł za nią i rozsiadł się na krześle. - Co ty tu robisz? Karl mówił, że jest już w domu.
- No bo Karl jest już w domu.
- A ty zostajesz tutaj?
Skinęła głową, ustawiając na blacie trzy kubki. Spoglądała na nie przez chwilę, po czym odłożyła kubek Karla z powrotem do szafki.
Czuła na sobie spojrzenie Andreasa, wiedziała, że próbuje zrozumieć tę sytuację, choć nie mógł. Sama nie mogła uwierzyć, że po raz kolejny Karl, nawet nie pytając jej o zdanie, po prostu wyjechał i zostawił ją samą.
Bolało, jasne, że bolało.
Ale to był jej ból i Wellinger nie musiał o nim wiedzieć.
Uniosła kąciki ust i odwróciła się do niego.
- Nie przeszkadza mi to, wiesz, nie jestem szczególnie religijna, święta to po prostu kilka dni wolnego...
- Może pojedziesz ze mną do moich rodziców? Naprawdę nie będziesz przeszkadzać, mama zawsze mówi, że im więcej nas, tym lepiej.
- Zostanę tu.
- Nie powinnaś być sama.
- Nie będę, odwiedzę dzieciaki.
Ciche pyknięcie czajnika dało im pretekst do przerwania rozmowy. Amanda podała Wellingerowi jego herbatę i upiła łyk ze swojego kubka, nie zwracając uwagi na to, że parzy sobie usta.
Zrezygnowany chłopak wyszedł do swojego pokoju, bez pośpiechu pakował resztę rzeczy i próbował doprowadzić do względnego porządku. Gdy w końcu był zadowolony z efektu swoich działań, wyniósł torbę do przedpokoju i skierował się do kuchni, by wypić zimną już herbatę.
Amanda posłała mu roztargnione spojrzenie znad książki i wróciła do czytania.
- Będę już leciał. - oznajmił Andi, podchodząc do niej.
- Wesołych Świąt. - uśmiechnęła się, wstając.
- Tobie też, mimo wszystko. - odpowiedział, obejmując ją trochę nieporadnie. - I szczęśliwego Nowego Roku.
- Skop tyłki tym Polakom na Turnieju Czterech Skoczni. - odsunęła się od niego.
- Ok, szefie, postaram się.
Kiedy zamknęły się za nim drzwi, dziewczyna odetchnęła głęboko. Nie miała siły dłużej udawać, nie mogła nie pamiętać o ostatnich, również samotnych Świętach. Jednak tym razem mogła pójść do Domu Dziecka. W końcu wcale nie różniła się od swoich podopiecznych, była tak samo odrzucona, zagubiona i spragniona ciepła.

Amanda była naprawdę szczęśliwa, spędzając Wigilię z dzieciakami.
Ze wzruszeniem słuchała życzeń, które jej składali.
Ze wzruszeniem obserwowała ich radość z każdego, najdrobniejszego prezentu.
Ze wzruszeniem śpiewała razem z nimi kolędy.
Nawet plamy z barszczu na białym obrusie ją wzruszały.
Wcale nie miała ochoty stamtąd wychodzić, nawet gdy wszystkie szkraby leżały już w łóżkach.
Dopiero groźba Edith, że już więcej jej tu nie wpuści, zmusiła dziewczynę do powrotu do domu.

Tym razem mieszkanie było naprawdę puste.
Telefon nadal milczał jak zaklęty. Karl nie zadzwonił ani raz.
W zasadzie nigdy nie dzwonił, gdy był u mamy, ale tym razem bolało podwójnie.
Tak bardzo chciała wierzyć, że to tylko zły sen, że tak naprawdę Karl jest tutaj z nią.
Ale złudzenia odebrała jej już dawno temu kobieta, która ją urodziła.
Nadzieja tylko pogłębia ból.

Gdy wychodziła z łazienki w szlafroku, usłyszała chrobot klucza w zamku.
Jej serce zaczęło galopować, a twarz rozjaśnił szczery uśmiech.
Jednak zamarła, kiedy za otwartymi drzwiami ujrzała nie Karla, a Andreasa.
Wnosił do mieszkania wypchane po brzegi torby i choinkę.
- Co ty odwalasz, Wellinger?
- Nie myślałaś chyba, że zostawię Cię samą. Ubieraj się, a potem ubierzemy to drzewko o ile się nie rozsypie.
Powoli wkładała na siebie ciuchy, próbując opanować chaos sprzecznych myśli, które przebiegały przez jej głowę.
Oczywiście, że była rozczarowana, a jednocześnie mile zaskoczona.
Andi robił to, na co Karl nigdy się nie zdobył.
A przecież Welli był tylko przyjacielem. A może, aż przyjacielem?
Przyjaźń wiązała się z ryzykiem, ale była teraz gotowa zapłacić każdą cenę.

Czym tak naprawdę jest szczęście?
Czy jest jakaś jedna konkretna definicja, jakieś warunki konieczne do jego zaistnienia?
Amanda tego nie wiedziała.
Ale uśmiech nie schodził z jej twarzy, a w oczach tańczyły wesołe iskierki.
Od momentu, gdy Wellinger uplamił obrus barszczem, aż do chwili obecnej, gdy oglądała Kevina z głową opartą o ramię Andreasa.
Nie potrafiłaby wyrazić swojej wdzięczności, więc milczała.
A dla niego wystraczającym podziękowaniem były jej błyszczące radością i zaufaniem oczy.


***

Taki o to rozdzialik, stworzony pod wpływem nadciągającej świątecznej atmosfery.
Chciałabym Wam kochane życzyć naprawdę magicznych Świąt, całej rodzinki u boku, wymarzonych prezentów, smacznego jedzonka, zdrówka...
Po prostu Wesołych Świąt.
I ponieważ nie wiem czy tu coś napiszę jeszcze w tym roku, to także Szczęśliwego Nowego Roku.
Równie udanego pod skocznym względem jak tego kończącego się właśnie.
Olimpiada będzie polsko-niemiecka, ja Wam mówię.
I dziękuję Wam za Waszą obecność, za każde słowo, które tu po sobie zostawiacie, za tak pozytywne opinie na temat tego, co tu próbuję tworzyć, za te łezki wzruszenia w moich oczach, gdy czytam Wasze komentarze. Jesteście najlepsze, kochane i cieszę się, że Was mam.
I dziękuję Tobie, Sylwia, wiesz świetnie za co. Kocham Cię, łobuzie. <3
Wszystkie Was kocham, moje dziewczynki. <333
Więc podsumowując, zacytuję moje najukochańsze, najjaśniejsze słoneczko: " Życzę Wesołych Świąt... i luzu" .

15 komentarzy:

  1. nie umiem sie uspokoić, naprawdę.
    I naprawdę nie wiem czy się uspokoję.
    Bo... no bo Ty wiesz doskonale, jak ja przeżywam ten cały weekend i że całe te dwa dni jestem nakręcona, wzruszona, zaryczana i uśmiechnięta.
    I maniakalnie oglądam te wszystkie wywiady i planuję sobie w myślach ślub z Kusym i widze jak Jasiu podaje nam te obrączki.
    Z luzem w dupie, oczywiście.
    Dobra, kurna, do rzeczy.
    No więc powiem tyle, że Karl mnie zawiódł. Naprawdę. Tutaj, w PŚ. Ja kocham mojego Aniołka, ale on mi łamie serduszko.
    I tak jak ostatnio byłam naprawdę rozdarta,tak teraz już chyba wiem, dla kogo bije moje serce.
    Jezu, Pieszczoszek.... tutaj właśnie się kompletnie złamałam, wiesz? jak on wrócił, z tymi torbami i... i powiedział,że przeciez by jej nie zostawił.
    I ubierali choinkę, a Wellinger ta sierota jedna uwalił obrus barszczem, a potem oglądali razem Kevina...
    są jakieś limity, wiesz? Jak nic przekroczyłaś granicę, ryczę jeszcze bardziej.
    kurka, naprawdę za dużo tych wzruszeń.
    a jeszcze bo tak czuję, ze pomijam Amę ... i ja już ostatnio Ci pisałam co o niej myślę, prawda? Lubiłam ją od początku, teraz ją kocham. Bo ten rozdział tak wspaniale pokazuje, jakie ona ma dobre serce, jak wiele przeszła i wycierpiała w życiu, ale jednak, mimo wszystko jest w niej tyle dobra i miłości i ciepła ... i ile robi dla tych wszystkich dzieci, bo przeciez lepiej niż ktokolwiek inny rozumie co one przezywają na co dzień ...
    kocham,no, po prostu kocham.
    A Pieszczoszek to ma mnie całą, wiesz?
    Dobra, pamiętać o Kusym.
    Ale Karl się poprawi, prawda? Przecież nie odda Amandzi walkowerem ...
    dobra, zaczynam bredzić.
    Nie życze Ci niczego, bo zrobię to w innym miejscu i czasie. Znaczy mogę Ci pożyczyć już teraz, ale ... poczekasz sobie jeszcze :D
    dobra, naprawdę muszę kończyć.
    A za to ostatnie zdanie to już w ogóle mam ochotę Cię zabić. Naprawdę za dużo emocji.
    Kocham Cię najmocniej w świecie, mój Ty mały, cudowny geniuszu <333333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + bo zapomniałam o tym napisac, mimo że takie myśli towarzyszyły mi przez cały czas jak to czytałam:
      to był najwspanialszy rozdział tego opowiadania, wiesz?
      I najwspanialszy w ogóle.
      teraz tylko czekać na więcej <33

      Usuń
  2. Karl nie zachował się dobrze. Wręcz jak ostatni dupek i mamisynek. Wkurzył mnie.
    Jak mógł zostawić ją samą w święta?!
    Daje niezłe pole do popisu swojemu kumplowi. Oby nie obudził się w ręką w nocniku.
    Wellinger zachował się jak prawdziwy facet i najlepszy przyjaciel.
    Byłam pewna, że to Karl wrócił... a raczej chciałam.. w to wierzyć.
    Ich relacje się zacieśnia i jak szanowy Karl będzie dalej tak postępował to może ją łatwo stracić... a na jego miejsce może wejść Wellinger..
    Jestem ciekawa jak dalej rozwinie się akcja ;)
    Również życzę Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku i czekam na kolejny odcinek ;)
    Niecierpliwie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co ten Karl wyprawia, ja się pytam? Po tym rozdziale bardzo wiele stracił w moich oczach i raczej już tego nie odzyska.
    Ale Welli za to na tym skorzystał :) Bardzo ładnie się zachował, Karl powinien wziąć z niego przykład, a nie biegać za mamusią... Boże, ten Welli to jest naprawdę idealny. Nawet nie wiem czy ktoś taki jak ja zasłużył na to, by w jakiś sposób go komentować.
    Wy chyba wszystkie chcecie żebym ja się rozpłynęła i już nie wróciła, kiedy przedstawiacie mi go w tak idealnym świetle!

    OdpowiedzUsuń
  4. Pysiu Ty mój najukochańszy.
    Nawet nie wiesz, jak się za Tobą już stęskniłam.
    No nie wiesz pewnie.
    Także zaraz napiszę Ci maila.
    Ale teraz przechodzę do rozdziału.

    Kurcze blade.
    Dlaczego Wy wszystkie mi to robicie?
    Ja nie mogę kochać Welliegotak bardzo mocno.
    Ale inaczej się nie da.
    On tu jest taki idealny.
    Perfekcyjny przyjaciel.
    Nie to co Aniołek ostatnio.
    Kurna, wkurza już mnie.
    Wszędzie sobie grabi.
    Ale Pieszczoszek nadrabia za niego.
    Kocham go, no!

    A Amanda to w ogóle jest super babka!
    Ma tyle serca, miłości i dobra, że aż miło się robi, gdy o niej czytam.
    Seryjnie.


    A Ty Skarbie mój najdroższy słuchaj mnie teraz.
    Dziękuję Ci bardzo, bardzo za życzenia.
    Ja Ci zaraz taką prywatną wiadomość napiszę, że będziesz mnie miala dość po pierwszej linijce.

    No, to idę pisać.
    Kocham Cię bardzo, Łobuzie <33333

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniałe! Świetnie pokazałaś tą miłość Ami do dzieciaków i to co przeszła. Jest super! Sprawiłaś, że jeszcze mocniej ją pokochałam.
    I jeszcze mocniej pokochałam Wellingera... I co ja mam teraz zrobić? On nie jest człowiekiem, a prawdziwym Aniołem. Bo po prostu wyszedł, a chwilę potem wrócił. Ubrali choinkę, poplamili obrus i obejrzeli Kevina.
    A Karl zachował się jak dupek. Zostawił ją samą po to, żeby pobyć z mamusią. ja rozumiem, że to jego rodzina, ale do swojej rodziny wziął też Amę. I tego mu nie wybaczę.
    Wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzadko tu komentuję, ale wiedz, że czytam zawsze :)
    I coraz bardziej denerwuje mnie Karl, a raczej ta jego nieporadność. Chyba zapomniał, że nie ma już 10 lat i czasy, gdy spędzał cały czas z mamusią się skończyły. A Welli jak widać sprytnie to wykorzystuje. Nie wiem czy to jest przyjaźń. Może na razie tak, ale jak tak dalej pójdzie to ta przyjaźń przerodzi się w coś znacznie poważniejszego. I wtedy mogą zacząć się kłopoty.
    Pozdrawiam i Wesołych Świąt :D

    OdpowiedzUsuń
  7. "Skop tyłki tym Polakom na Turnieju Czterech Skoczni." HAHAHAHAHA, nie da rady, kolego, ja ci to już obiecuję :D
    Rozdziałem jak zwykle się zachwycam, wiesz, wszystko idealnie, jeśliby przełożyć to wszystko na noty, twoje noty byłyby takie jak Stocha, czyli wręcz wymarzone! <3
    Ale nurtuje mnie jedna rzecz. Bo Karl jest tutaj ideałem. Jest kochany, troskliwy, pełen ciepła, jest facetem, w którym bez reszty mogłabym się zakochać. facetem, który tak bardzo kocha Amandę. Więc, po jaką cholerą, pojechał do swojej matki, zostawiając Amandę samą? Przecież mu na niej zależy... Dlatego spędza ten radosny, jakże romantyczny sam z dala od niej? Dlaczego nie wziął jej ze sobą? Dlaczego nie zostali razem w ich mieszkaniu?
    DLACZEGO?
    A Andreas zachował się porządnie. Podziwiam go. Naprawdę. Mianuję go Panem Idealnym Tego Opowiadania. Przykro mi, Karl, nagrabiłeś sobie u mnie i masz teraz wielkiego minusa :c
    Wesołych kochana, dużo pana wena, byś mogła nadal tworzyć takie cudeńka <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Karl, no co ty robisz?
    Ty i Ladybug chyb macie jakiś sojusz tworzenia mojego Karla , który mnie wkurza. Może rozumiem chce być z rodziną ale... No ale, ona nie ma nikogo.
    Andi ja cię kocham<3
    No coś ty tu zrobił, przecież ty aniołem jesteś. Na święta do domu nie pojedziesz, czy ją weźmiesz.
    No wiedziałam, że jej nie zostawisz, wiedziałam.
    I teraz nawet jak rozpieprzysz tą wielką miłość to ja nie będę na Ciebie zła.
    Nie będę umieć, bo wrócę do tego rozdziału.
    Może tyle, bo nawijam jak debil.

    Dziękuję, dziękuję, dziękuję<3
    Jesteś genialnym geniuszem nad wszystkich geniuszy świata naszego i nie waż się mi tu protestować.
    Także wesołych świąt skarbie:D

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam, przeczytałam :D
    Dobra, zacznijmy od początku. Kiedyś w końcu trzeba uporządkować myśli i wylać je do komentarza...
    Welli i Karl? Kocham cię ♥
    Swoją drogą kocham też Welli'ego, ale o tym może kiedy indziej.
    A poza tym chyba chciałaś, żebym dostała zawału. Z każdym zdaniem coraz bardziej się zakochuję. Nie tylko w Geigerze i Andreasie, ale także w twoim stylu pisania, który jest po prostu dfhusdkfnuidsfsjd.
    Natomiast teraz mam oficjalnie focha na Karla :C
    *foch forever przez 5 minut*
    Jak można było zostawić Amandę samą, samiuteńką i jeszcze tak cierpiącą? :C Matka, matka, z matką święta spędzał kiedyś, teraz ma dziewczynę, niech się nią zajmie!
    Oj, trzeba go wychować, trzeba...
    A i przez ten rozdział coraz bardziej rozkochałam się w Andreasie c:
    Jaaaaaaakiiiiiiii on uroooooooczyyyyyyy ♥ Przyszedł do niej z choinką ^^ ♥
    Zazdroszczę Amandzie, oficjalnie.

    WESOŁYCH ŚWIĄT, SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU I DUUUUUŻO WENY, SKARBIE ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Andi to Andi, ale Polaków nie pokona! :D
    Byłam pewna, że w drzwiach ujrzymy Karla, ale się zawiodłam. Chociaż może nie.
    Wellinger rośnie w siłę w przenośni i nie. Jest jednym z nielicznej grupki Niemców, którym kibicuję. ;)
    Ale do rzeczy, Karl przesadza z olewaniem dziewczyny. Zawsze można wymyślić jakiś kompromis, ale do tego potrzebna jest ROZMOWA. Szczęście, że Welli jest, bo byłaby zupełnie sama przez święta. Nieładnie, Karl, nieładnie.

    OdpowiedzUsuń
  11. hej, trafiłam tutaj przypadkiem i w ciągu dwóch godzin pochłonęłam wszystkie odcinki. wow, jestem pod wrażeniem, bardzo ciekawa historia, chylę przed Tobą wirtualnie czoła za wymyślenie jej.

    Karl zachował się jak dupek. jak można zostawić w święta swoją dziewczynę i jechać sobie w najlepsze do mamusi? na miejscu Amandy coś bym z tym zrobiła. przecież tak nie można, to się kłóci z wszelkimi prawami kultury i rozsądku.

    miło, że Andreas nie zostawił Amandy samej. myślę, że ta znajomość rozwinie się w jakimś konkretnym kierunku, ale to tylko moje przypuszczenia... czas pokaże co z nimi będzie.

    korzystając z okazji, oczywiście jeśli tylko masz ochotę bo ja nikogo nie zmuszam, to chciałam Cię zaprosić do przeczytania mojego opowiadania o skoczkach, co prawda jest mało odcinków ale kolejne powstają powoli w swoim tempie :) poza tym na pasku bocznym w zakładce moje opowiadania jest reszta moich historii. więc jeśli masz ochotę to zapraszam, komentarz, nawet ten negatywny, jest mile widziany.

    http://story-about-austrian-ski-jumpers.blogspot.com/

    z góry dziękuję i życzę morza weny, chęci i inspiracji na pisanie dalszych części tego wspaniałego opowiadania :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Po prostu musiałam przeczytać wszystko od początku :* Tak mnie wciągnęło Twoje opowiadaniee < 3 Kurde , jak Geiger mógł ją tak zostawić :c Ale ja tam bym wolała żeby Amanda była z Wellingerem < 3 Widać , że pomiędzy nimi jest przyjaźń , no ale chciałabym żeby było coś więcej , no :D :* :3 Czekam na następny , a w wolnym czasie zapraszam do mnie . :* <3

    http://el-amor-es-la-poesia-de-los-sentidos.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Że ja trafiam tutaj dopiero teraz.... eh, jestem chyba zacofana.
    Po pierwsze, to nie jest jedna z miliona historii. To jest historia, która porusza, naprawdę. Powiem ci, że w tej scenie z dzieciakami autentycznie się wzruszyłam. Ona jest dla nich taka dobra, bo sama przez to przechodziła. Takich ludzi trzeba. Tylko oni czują tak naprawdę to, co reszta, a nie jacyś ludzie z zewnątrz.
    Swoją drogą, to ja nie ogarniam Karla. On chyba postradał zmysły, zostawiając dziewczynę w mieszkaniu. Jak dobrze, że chociaż jeden Wellinger nie jest ostatnim gburem i nie pozwolił Amandzie zostać samej na święta.
    Andreas... on zrobił to, co powinien zrobić Geiger. On tutaj naprawdę jest taką dobrą duszyczką i wcale nie będzie mi przykro Karla, jeśli ta dwójka miałaby zacieśnić swoje relacje, bo starszy z nich po prostu na dziewczynę moim zdaniem nie zasługuje.
    Mam nadzieję, ze nie gniewasz się za niezbyt długi komentarz, ale jakoś nie jestem w tym dobra ;P
    Tymczasem zapraszam do siebie, to dopiero początek, ale może ci się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czyli Amanda lubi święta? Podziwiam ją, bo we mnie coś zgrzyta, kiedy tylko nadchodzi ich pora. Nie wiem, nie umiem się wczuć. Dlatego też jeszcze większy podziw dla dziewczyny, że mimo iż wychowała się w domu dziecka to potrafiła docenić to ciepło, które święta za sobą niosły. Podoba mi się też to jak dogaduje się z dziećmi.
    Trochę zła znowu jestem na Karla, że wybrał mamę zamiast Amandy i nie spytał, co dziewczyna o tym sądzi. Nie podoba mi się też to, że Andreas staje się dla niej coraz bliższy. Choć może akurat tutaj przesadzam. Tylko wiesz... ta moja wyobraźnia :P
    Chociaż też cieszyłam się, że nie zostawił ją samą sobie. Uśmiechnęłam się, kiedy wtaszczył do mieszkania choinkę.

    OdpowiedzUsuń